niedziela, 24 czerwca 2012

ziola myjace twarz - Fitomed

Żele do mycia twarzy są ze mną prawie od zawsze - czyli od momentu kiedy zaczęły się pojawiać pierwsze niedoskonałości czyli dawno dawno temu. Asortyment w materii żeli do twarzy jest bardzo bogaty. Można przebierać i wybierać, choć z perspektywy składu wiele powinno z nich zostać odrzuconych na samym wstępnie - jednak sama jeszcze do końca nie potrafię eliminować chwastów. Tym razem dzięki uprzejmości firmy Fitomed miałam możliwość wypróbować coś 'lepszego' pod względem składowym. Obecnie u mnie na  tapecie jest Ziołowy żel do mycia twarzy - do cery suchej i wrażliwej. Moja cera taka nie jest, jednak zdecydowałam się na ten produkt ponieważ odkąd słońce bardziej przygrzewa mam problem z przesuszeniem cery w strategicznych miejscach. Stwierdziłam, że żel do cery tłustej by pogorszył sytuację na mej twarzy. Ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Mogę śmiało powiedzieć, że nie miałam tak udanego żelu do twarzy od czasów gdy jeszcze w podstawówce używałam żelu Vichy Normaderm. Zabierając się za ten produkt nie miałam wielkich oczekiwań, ponieważ ostatnio po drodze miałam żele, które po prostu myły twarz. Ten jest o mały krok do przodu. 

Strona techniczna produktu :) Żel zamknięty w prostej poręcznej butelce - szata graficzna standardowa dla Fitomedu, jednak zauważyłam zmianę w etykiecie na plus - jest bardziej wytrzymała i wydaje się tak bardziej profesjonalna:) 


zoom na skład


Kilka słów ze strony:
Składniki ziołowe: wyciąg z korzenia mydlnicy lekarskiej, korzenia prawoślazu, owsa, ziela nostrzyka, kwiatostanu lipy.
Właściwości: wytwarza łagodną, swoistą dla mydlnicy lekarskiej pianę.
Działanie: dzięki obecności wyciągów z ziół powszechnie stosowanych w fitoterapii cery suchej i wrażliwej, żel działa oczyszczająco, osłaniająco i wygładzająco.
Polecany przez dermatologów: do mycia cery suchej i wrażliwej, do zmywania makijażu.


Zestawienie + i -

+ konsystencja - w sam raz
+ aplikacja - nie pieni się zbyt mocno - nie wielka ilość wystarcza aby dobrze umyć twarz
+ bardzo dobrze usuwa makijaż - używając tego żelu nie używam niczego wcześniej do zmywania makijażu
+ nie przesusza skóry
+ nie obciąża
+ delikatny ziołowy zapach
+ wydajny - na zdjęciu ubytek po 1,5 miesiąca
+ pomaga w leczeniu niedoskonałości
+ w dobrych dniach nie potrzebowałam nakładać kremu na twarz bo czułam, że jest wystarczająco nawilżona
+ cena - 9zł

+/-  czas przydatności - obawiam się, że mogę nie zdążyć go zużyć przed jego upływem
+/-  dostępność - wykaz gdzie możemy dostać produkty Fitomedu TU

Minusów brak, chciałam się do czegoś przyczepić ale nie mam do czego ;). Produkt można bez problemu zakupić na stronie producenta KLIK U mnie sprawdził się bardzo dobrze. Mogę go spokojnie polecić dla osób z cerą mieszaną i trochę problematyczną. 

Produkt otrzymałam bezpłatnie, nie ma to jednak wpływu na moją ocenę

pozdrawiam
.biemi

wtorek, 19 czerwca 2012

BLOGBOX Trzeci :)

Czekałam i się doczekałam - zawartość BLOGBOXA Trzeciego przeszła moje najśmielsze oczekiwania - powalił mnie z nóg. Podglądałam co dostały inne dziewczyny i się zachwycałam teraz sama mam zachwyt w dłoniach :) 

W sumie dopiero od godziny się nim cieszę bo dopiero wtedy sąsiad z paką zapukał do mych drzwi :D:D:D ominęły mnie kilometrowe kolejki na poczcie jupijaje :D:D:D. Mojego BLOGBOXA stworzyła Karolina z bloga http://korneliowezapiski.blogspot.com/ za co Twórczyni tu na samym wstępie bardzo serdecznie dziękuję. 
Niczego nigdy z tych rzeczy nie miałam, ba nawet nie dotykałam  ;). 

Zapakowane zabezpieczone na medal :)



z jednego pudełka zaraz wyłania się kolejne :)Kiss Kiss Bang Bang ;)



A zawartość wręcz kipi i się do mnie łasi :)



Co ja w nim znalazłam
-ALVERDE olejek do ciała paczula-czarna porzeczka - pachnie achhh 
ALVERDE pomadkę do ust
Balea peeling do ciała koktajl mleczny z cytryną
ALVERDE odżywka/kuracja do włosów suchych
Bielenda oliwkowa maska algowa
ioraz trzy próbki Clareny kremy i sorbet i jedna z Artego szampon

Czyż nie same cuda :)??? Trafione wszystko po same końce :) Tylko dla czego na tych produktach nic po angielsku nie piszą ;) ???? Ja z niemieckim na bakier jestem ale wujek google pomógł i zrozumiałam co dokładanie dostałam ;). 
DZIĘKUJĘ BAAARDZO JESZCZE RAZ 
- Karolinie za cudnego BLOGBOXA i Obssession za organizację :):) 

A mój BLOGBOX chyba jeszcze w drodze :)



czeka na otwarcie :). 
pozdrawiam
.biemi
edit. mój BLOGBOX dotarł do Ani u niej na blogu możecie zajrzeć mu do środka :)

piątek, 15 czerwca 2012

Lazy Friday . . . :)

Odliczanie do weekendu włączone - tylko jeszcze kilka godzin w pracy i Off:) 
Ten weekend mam zamiar poświęcić na relaks i przyjemności w końcu tylko raz w życiu obchodzi się ćwierćwiecze ;). 



Miłego i udanego weekendu życzę :)

pozdrawiam
.biemi

środa, 13 czerwca 2012

Jedni mowia Tak - ja mowie NIE

Mówię zdecydowane Nie micelowi z Bourjois i nie chodzi o to, że podrażnił/uczulił czy też nie działał. Ten produkt spowodował, że na nowo przestałam lubić zmywać makijaż - za nim poznałam micele nie używałam niczego do demakijażu poza żelem do twarzy. Micele zrewolucjonizowały moją pielęgnację bo zaczęłam zmywać makijaż przed myciem twarzy. On spowodował, że demakijaż na nowo źle mi się kojarzy i jest jak nie miły obowiązek, który trzeba spełnić a się nie chce. Cóż produkt prezentuje się ślicznie - ładne lila opakowanie, ze słodką kuleczką na górze - jednak ja od początku czułam że z kuleczką się nie polubię. 



Na całe moje szczęście spotkałam się już z problem dotyczącym opakowania - więc ze mną wszystko ok ;).  'Wieczko z kuleczką' jest zdecydowanie za małe w stosunku do całego opakowania, co powoduje wielką nie wygodę przy jego otwieraniu. Kolejna rzecz, która mnie drażni to fakt, że bardzo łatwo wylać za dużo produktu, nie raz i nie dwa zdarzyło się iż produkt  w potężnej dawce spływał po palcach. Samo opakowanie tak mnie do niego zniechęciło, że bardzo krytycznie podeszłam do zawartości. A zawartość - płyn jest dla mnie 'zimny' nie aż tak zimny jak mleczka ale nie dość ciepły aby było przyjemnie. Nie znoszę zimnych preparatów, wręcz nie cierpię - wiadomo jakby miał działać cuda to i zmrożony produkt bym używała ;) ale tak to ja dziękuję ale nie ;). Zdarzało się, że przez nieuwagę produkt dostał się do oka - i szczypało mega nie przyjemnie z innymi tak też nie miałam a o tych micelach, których używałam możecie poczytać TU. Co do samego działania, to wcale nie powala - nie rozpuszcza dobrze makijażu przez co nie łatwo jest się go pozbyć. Na moje szczęście dochodzę do dna :D:D:D Nie kupię więcej. Nie jest to bubel, jest to jednak produkt, który nie jest umilaczem ;). 
Dostępny w drogeriach - cena 11-15zł w zależności czy jest promocja :). Nie polecam, jednak wiem, nie jedna z Was go uwielbia - ale nie wszystko jest dla każdego. 

u mnie BLOGBOX skompletowany tylko teraz w co go zapakować ??? za każdym razem mam z tym problem ;) 

pozdrawiam 
.biemi

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Dabur Amla - hair oil

Szał na olejowanie włosów nie mija - i bardzo dobrze, bo to samo dobro dla naszych włosów. Dostępność do dobrych olejków jest coraz większa, ceny też są co raz bardziej przestępne. U mnie zapał na olejowanie trochę osłabł, ale mam tak ze wszystkim, że brak mi wytrwałości, ale cóż taka już ma natura :). Olej Amla jest moim drugim olejem z dostępnych olei ajuwerdyjskich. Pierwszym był Sesa, o którym moja opinia jest TU. Z moich obserwacji wynikało, że Amla zgarnia więcej pozytywnych opinii niż Sesa, dlatego też naturalnie po wykończeniu pierwszego padło na ten. Większość dziewczyn z Sesą ma problem z jej zapachem - ja wręcz przeciwnie uwielbiam go. Natomiast na forach i na blogach Amla wg dziewczyn pachnie dużo lepiej - u mnie natomiast jest to zapach wręcz nie do zniesienia. No nie mogę nie trawię nie znoszę nie lubię. Co gorsza wiem, że nie dam rady się przemóc i go dalej używać. Dwa razy poświęciłam się i spałam z olejem na głowie, ale nigdy więcej - ponieważ zapach bardzo mnie męczy - z Sesą spałam bardzo często i nie było problemów choć TŻ nie był zbyt szczęśliwy ;) Przez to, że zapach skutecznie mnie zniechęca-kompletnie nie miałam przyjemności z jego użytkowania, bardzo możliwe, że głównie dla tego nie byłam zbyt systematyczna. Bo żeby coś często robić to muszę choć ciut przyjemności z tego mieć. Ale pozostawiam jak na razie kwestię zapachu. 
Olej zamknięty w wygodnej prostej butelce, ma postać ciekłą - nigdy u mnie nie zamienił się w stałą. 


Olejek Amla zawiera wyciąg z owoców amla (amalaki - agrestu indyjskiego), sprawia, że włosy stają się po nim są sprężyste, zdrowe, błyszczące. Będziesz mieć wrażenie, że włosy są odżywione od środka i mieć poczucie lepszej pielęgnacji. Amla ma świeży, orientalny zapach, jest sekretem pięknych włosów kobiet z Indii.
OLEJEK DABUR AMLA PRZEZNACZONY JEST DLA WŁOSÓW OD CIEMNEGO BLONDU PO CZARNE.

Moje włosy są w kolorze średniego blondu - nie zaobserwowałam przyciemnienia kolor w trakcie używania produktu. Piszą, że zapach jest świeży - dla mnie jest to całkowite przeciwieństwo świeżości, produkt z ciężkim mocno korzennym zapachem. A fuj ;) 

+ super nawilża
+ dobrze się wchłania we włosy
+ nie potrzeba dużo produktu aby nałożyć go na całe włosy - a moje są długie
+ włosy są w dużo lepszej kondycji po niż przed
+ łatwo się zmywa
+ cena - od 12 na allegro po 20 coś w sklepach on - line
+ wydajność

-/+ duży otwór - bardzo łatwo za dużo go sobie wylać
-/+ dostępność - nie sądzę aby tego typu produkty były szybko ogólnodostępne w drogeriach stacjonarnych dla tego jak na razie trzeba się cieszyć z tego co jest on-line

- ZAPACH !!
- po zmyciu zapach nadal się utrzymuje - eh ;)

Nie zauważyłam aby włosy szybciej po nim rosły, aby pojawiły się nowe włoski, aby mniej wypadał - ale wynika to raczej z braku systematyczności niż z właściwości oleju. Mieszałam go też z innymi olejkami aby choć trochę uprzyjemnić zapach ale niestety bezskutecznie. 
Polecam dla wytrwałych w wąchaniu ekstremalnych zapachów

pozdrawiam
.biemi

sobota, 9 czerwca 2012

bo wlosy wzmacniac trzeba !

O tym, że to jest ważne wie każda z nas. Ja właśnie się przekonałam o tym, że nie można spoczywać na laurach i cały czas walczyć trzeba. Jednak dziś nie tyle co o samej walce o jednym z produktów, który nam ułatwia życie :). Mowa o produkcie od Farmony - Radical Szampon Wzmacniający.  Jest to moje drugie podejście do tego szamponu. Moje początki z nim były dawno temu jak walczyłam z wypadaniem włosów. Tą butelkę otrzymałam w swoim pierwszym BLOGBOXie i już wiem, że do tego szamponu trzeba wracać bo dużo dobrego robi. Jest wielu przeciwników, ja jednak zdecydowanie należę do zwolenników mimo, że nie jest ideałem i posiada on wady. 

Szampon zamknięty w prostej ładnej buteleczce. 



Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Equisetum Arvense Extract, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Panthenol, DMDM Hydantoin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolino ne, Citric Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal

Skład może nie powala, znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jak SLS to już nic z niego nie będzie, jednak ja uważam, że trzeba spróbować bo może naprawdę pomóc. Nie stosuję go jako szamponu codziennego - używam go co drugie mycie jeżeli widzę, że moje włosy zaczynają cudować i zbyt dużo ich wypada, lub w normalnym rytmie 1-2 razy w tygodniu. 

+ zapach - delikatny ziołowy - nie śmierdzący
+ nie plącze  - włosy do ziołowych szamponów też trzeba przyzwyczaić nie ma tak że od razu będzie gładko 
+ działa - wzmacnia włosy, mniej ich wypada, może nie powoduje, że pojawia się więcej baby hair ale zdecydowanie mniej zostaje na szczotce 
+ dobrze oczyszcza skórę głowy
+ nie podrażnia
+ nie przesusza
+ nie powoduje łupieżu
+ dość dobrze się pieni
+ cena - ok 10/12zł
+ dostępność - drogerie, supermarkety prawie wszędzie można go dostać

- konsystencja - bardzo wodnista
- wydajność - przez konsystencję bardzo średnia
- opakowanie - miłe dla oka jednak otwór przeogromny łatwo za dużo go nabrać

Moim zdaniem plusy jednak przewyższają minusy, jednak samemu trzeba ocenić, czy to jest coś dla mnie.  U mnie się sprawdza i będę do niego powracać. 

Życzę miłej i słonecznej soboty :)

pozdrawiam
.biemi

środa, 6 czerwca 2012

Na tapecie - BingoSpa

Jak ja się głowiłam, żeby dostać produkty z BingoSpa, wystarczyła jedna pozytywna opinia jednej z Włosomaniaczek i już chciałam mieć wszystko. Nie przepadam za kupowaniem produktów on-line kiedy wiem, że gdzieś można je stacjonarnie dostać. Dlatego też cierpliwie czekałam i byłam wytrwała w poszukiwaniach, aż pewnego dnia trafiłam do E'leclerca i tam ukazał mi się prawie pełen asortyment sklepu on-line może przesadzam ale duża część, która i tak mnie zaszokowała, że aż nie wiedziałam na co się zdecydować. Bo i pupkę i stópkę i główkę można sobie wypaćkać ich produktami, że aż człek głupieje i nie wie czego chce, ale oprzytomniałam w całym tym ochu i achu swym, że padło na produkty do włosów. Z wielką roztropnością zdecydowałam się na dwa produkty szampon i maskę, szampon grzecznie w szafce stoi i czeka na swój debiut, jednak maska jest na tapecie odkąd ją tylko kupiłam. Z dość sporego wyboru padło na Maskę do włosów z błotem karnalitowym - łupież, łojotok. Łupieżu nie mam, jednak z przetłuszczającymi się włosami problem mam i to nie mały, więc wzięłam z myślą a co mi szkodzi. Cena nie wygórowana bo ok 12zł za 500 gram czyli za dość duży słój. Konsystencja dość spójna - dobra do eksperymentowania i dodawania ulepszaczy - dość trudno ją rozwodnić tak aby była ciekła. 




Zapożyczone ze strony producenta:
Błoto karnalitowe BingoSpa z Morza Martwego jest naturalną substancją o silnym działaniu na skórę i włosy. Zastosowanie maski błotnej na włosy i skórę głowy przynosi nadzwyczajne efekty w walce z łupieżem, którego przyczyną jest często nadmierne wydzielanie się łoju (łojotok) i łuszczenie się naskórka. Często sytuacjom takim towarzyszą stany zapalne skóry głowy.

Oczekiwałam wiele od tego produktu, mimo że przed zakupem akurat konkretnie o nim nie czytałam żadnych opinii, ale stwierdziłam że jak BingoSpa jest takie super cool to i tu nie może zawieść. Na całe szczęście się nie rozczarowałam. Chociaż początkowo wcale szału nie było. Jenak w tym przypadku czas działał na korzyść produktu. Obecnie trochę go odstawiłam, z doskwierającego braku czasu, jednak na samym początku przez ok miesiąc prawie przy każdym myciu głowy ją aplikowałam. Robiłam jak producent zaleca, aby nakładać na skórę głowy i trzymałam mniej więcej 15 min - ja sobie jeszcze dodatkowo nakładałam czepek aby cieplej tam było, przed zmyciem masowałam jeszcze głowę i już. Maska pachnie trochę chemicznie, ale nie drażniąco. Najlepiej będzie jak to co o niej myślę przedstawię w plusach i minusach:

+ konsystencja - można ulepszać i nie będzie zbyt ciekła, jak również bez niczego łatwo się aplikuje
+ nie obciąża - nie zdarzyło mi się abym z nią przesadziła
+ zmniejsza łojotok - zdecydowanie to zauważyłam jak przestałam jej używać, że jak się ją aplikuje włosy dłużej są świeże i ładne
+ miałam wrażenie, że po niej włosy są lżejsze
+ dobrze działa na skórę głowy - nie przesusza nie przetłuszcza
+ cena - duży produkt mała cena
+ włosy po umyciu ładnie pachną - mimo że w opakowaniu zapach nie powala
+ opakowanie - taką konsystencję najłatwiej z tego typu opakowań wydobywać

-/+ wydajność - nie powala jednak cena to rekompensuje - trzeba sporo produktu nabrać aby pokryć włosy w zadowalający sposób
-/+ trzeba być cierpliwym w zauważeniu efektów ponieważ tu nic od razu nie ma ;)

- działa głównie na skórę głowy - aby nawilżyć końcówki to albo należy ją podrasować, albo nakładać inny produkt
- dostępność - trudno znaleźć - najłatwiej online jednak niektórzy lubią pomacać i powąchać zanim kupią

Podsumowując, bardzo z tą maską się polubiłam z chęcią ponownie ją zakupię - obecnie mam kolejną z Bingo tym razem ze spiruliną i keratyną, ale jeszcze nie wiem co o niej myśleć. 
Jednak tą błotną polecam jak najbardziej :). U mnie bingo szał trwa :)

.biemi

wtorek, 5 czerwca 2012

moje 3 grosze o . . .

Może i zostało powiedziane już wszystko o tym żelu, jednak nie omieszkam ja również o nim kilka słów naklikać. Uważam, że jest to produkt, który powinien wpaść w ręce każdej miłośniczki żeli do twarzy. Biedronka nas już nie raz zadziwiła jakością produktów tak również jest w przypadku micelarnego żelu do twarzy od BeBeauty. Wygodna tuba, łatwa w otwieraniu, produkt dość zwarty nie wodnisty. 


Mogę się jego czepiać, że nie wydajny, że czasem jak zmywam pełen makijaż to muszę dwa razy aplikować żel na twarz, że trochę więcej trzeba go wycisnąć niż innego żelu - jednak za cenę 5 zł to są żadne wady. Ponieważ po nim cera nie jest nieprzyjemnie napięta. Ładnie pachnie - niektóre dziewczyny doszukały się zapachu pierogów jagodowych ja jednak cały czas nie mogę skojarzyć czym mi on pachnie ale na pewno czymś przyjemnym. Nie przesusza, nie powoduje powstawania wysypu. Dobrze oczyszcza - nie używałam jeszcze innych wersji żeli BeBeauty, ale po dobrym początku z tym na pewno skuszę się na kolejne. Cóż więcej pisać. Polecam i za takie pieniądze warto zaryzykować i spróbować, ja nie czytałam jeszcze takiej całkowicie negatywnej opinii na jego temat :) 
Posiadacie? Używacie? :)

.biemi

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rimmel Match Perfection w kilku slowach . . .

Pisałam, że o nim się mówi, teraz napiszę, że o nim się mówiło - ponieważ przez minione 2 mc zdecydowanie całe zawirowanie koło niego ucichło. W sumie sama do końca nie wiem jak się do niego ustosunkować. Tragedii nie ma ale do szaleństwa też sporo brakuje. I tak po ponad dwóch miesiącach maziania się, przyszło napisać swą opinię na temat podkładu Rimmel Match Perfection. Już w czasie jak byłam w jego posiadaniu odkryłam u Anwen, że są dwie wersje tego podkładu, pomocny post-> KLIK. Jak się okazało ja mam tą 'gorszą' wersję - odróżnić je można za pomocą wielkości czcionki jaką jest napisany kolor podkładu na pasku plus oczywiście zawartość jest trochę inna. Ale z braku wiedzy i doświadczenia zakupiłam w promocji o czym pisałam TU. Sądzę, że jeżeli weszłabym w jego posiadanie w okresie zimowym, na pewno nasza wspólna przygoda dość szybko by się zakończyła.

O produkcie - zamknięty w szklanym słoiczku, w środku spotykamy plastikową zatyczkę, która zabezpiecza przez migracją podkładu - jednak migracja tej zatyczki w moich dłoniach była przeogromna, aż w końcu jej się pozbyłam ponieważ będąc zaspaną nie raz z gracją lądowała na mych kolanach pozostawiając podkład tu i ówdzie. W moim posiadaniu jest kolor nie jako najjaśniejszy bo Ivory 100




Obawy co do koloru były, zazwyczaj mam problem z doborem koloru i zawsze do pierwszego użycia mam pewnego rodzaju obawy co to będzie. Jedno czego temu produktowi nie mogę zarzucić to tego, że się nie dopasowuje do skóry. To co producent pisze, że dostosowuje się do tekstury i koloru skóry w moim przypadku sprawdza się w 100%. 

Konsystencja lekka, żelowa w moim przypadku jedynie palce były w stanie dość dobrze rozprowadzić podkład na twarzy. Jako fanka pędzli nie potrafiłam go dobrze zaaplikować, strasznie smużył i wyglądało to wszystko nieapetycznie - więc pozostały paluchy aby się paćkać :) Nie jest to jednak kosmetyk na którym zawsze mogę polegać, osobiście muszę z nim bardzo uważać aby nie przesadzić, bądź nie zrobić takiej dziwnej niekryjącej do końca świecącej się maski. Zdarzało się, że podkreślał mi skórki - mimo iż cała reszta się błyszczała. Taki psotnik z niego. Krycie delikatne, jak miałam dość sporo nie-przyjaciół nie dawał sobie rady - trzeba było wtedy się wspomagać czymś mocniejszym. Uważam, że na okres zimowy jest 'za mokry'. Dobry na teraz bo jest dość lekki, mnie nie zapchał. Przez to, że płatał mi figle jestem 50 na 50. 

Ponieważ jednego dnia było super natomiast kolejnego masakra. Raczej kolejny raz go nie zakupię. Produkt nie dla każdego - może to efekt tego, że posiadam ten z małymi literkami jednak obawiałbym się kolejny raz po niego sięgnąć. Dość nie wydajny po ok 2,5mc niecodziennego używania pozostało mi trochę mniej niż 1/2 opakowania. Uważam, że są dużo lepsze produkty tego typu dostępne na naszym rynku. Obecnie dużo lepiej się u mnie sprawuje krem tonujący Ziaja Nuno - który trochę gorzej kryje jednak wydaje mi się, że jest dużo lepszy dla cery niż to mazidło. 
Nie jestem na Nie ale na Tak również nie ;)

.biemi

Celia - mam i ja :)

Wielki zachwyt jaki panujący wokół tego cuda nie mógł pozwolić, abym obok niej przeszła obojętnie. Mówię o Pomadko-Błyszczykach od Celii. Początkowo miałam problem ze znalezieniem dojścia do nich, jednak mała rundka po niesieciowych drogeriach i małe cudeńko jest moje i obawiam się, że na jednej się nie skończy. Firma Celia przeżywa chyba swoje drugie nowe bardzo dobre życie, ale wcale temu się nie dziwię. Miałam nie mały problem aby zdecydować się na konkretny odcień, bo każdy ma w sobie coś, co mnie do niego przyciągało. Jednak w rezultacie padło na 602, lekki beżowy róż w sumie trudny do opisania, każdy na takie kolory patrzy inaczej. Delikatny nudziak. 


pomadka w nieprzesadzonej obudowie, dość elegancja, złota oprawa ale nawet nie tandetna - nie przepadam za złotem ;), 



prezentacja na-ustna ;)


Nie wiem jeszcze czy to odkrycie roku, jednak na chwilę obecną jest to zdecydowanie mój hit. Wszystkie ochy i achy wypowiedziane na temat tej pomadki są zdecydowanie uzasadnione. Super łatwa aplikacja, nie klei się, zdecydowanie nawilża - więc nie kłamią pisząc że nawilżająca, fakt że dość szybko się 'zjada' ale nie znika, jest lekka  i mięciutka, chyba jedyne do czego to mogłabym się przyczepić to właśnie ta miękkość, obawiam się, że jak temperatura za oknem będzie wyższa, to ona trochę może zmienić swoją konsystencję, ale mam nadzieję że się mylę i tak nie będzie ;). I jest jeszcze jeden minus - nie wszędzie je dostaniemy. Ogólnie od razu trzeba uderzać na osiedlowe drogerie, tam przy odrobinie szczęścia dostaniemy całą gamę kolorystyczną :) Moja kosztowała całe 10,90 :) - i jest moje jedno z najlepiej wydanych dych ostatniego czasu :)
 Jesteście w posiadaniu tego cuda? Jeżeli jeszcze nie to trzeba to koniecznie zmienić. 

.biemi

piątek, 1 czerwca 2012

pomaranczowo mi :)

Niby nie wiele a jednak wiele radości. :) We wtorek w me ręce trafiła soczyście pomarańczowa paczuszka z miłą zawartością. Niedługo zapewne będzie zmasowany atak na blogach związany jednym z popularnych suplementów. Jeżeli pomarańczowo to musi być MERZ SPEZIAL. Podjęłam wyzwanie trzymiesięcznej kuracji drażetkowej i zobaczymy jakie będą tego efekty. :) 




Jest to już moje drugie podejście do tego suplementu. Ponad 1,5 roku temu borykałam się z dużym problemem wypadających włosów i w całej mojej wędrówce też przyjmowałam MS jednak po czasie stwierdzam, że wtedy nie potrafiłam racjonalnie ocenić jego działania bo przechodziłam z suplementu w suplement, aż w końcu moja dermatolog powiedziała stop abym zrobiła odpoczynek. Od października nie przyjmowałam nic co miałoby pobudzać włosy czy paznokcie, więc jestem idealnie przygotowana na kurację. Przesilenie wiosenne, wszechobecny stres, który ostatnio mnie nie opuszcza - MS będzie miał co naprawiać - jestem ciekawa czy przyniesie dobre rezultaty, cudów się nie spodziewam, ale chciałabym jakąkolwiek różnicę na plus zauważyć. 

A Wy używacie suplementów? 

pozdrawiam
.biemi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...