sobota, 30 marca 2013

Happy Easter !!!

Wszyscy wszystkim ślą życzenia :) 
Choć aura za oknem trochę nie 'te te' ;) 
to na odrobinę wolnego nie ma co narzekać




Życzę wszystkim smacznego jajka i ciepło-mokrego dyngusa :) 
u mnie można powiedzieć, że już święta - maraton od stołu do stołu uważam za rozpoczęty :)

pozdrawiam
.biemi

piątek, 29 marca 2013

Idzie wiosna :)

Idzie wiosna, idą zmiany. Wiosny nie widać - poszła gdzieś i nie wie jak wrócić, a zmiany widać gołym okiem. Dzięki cierpliwości i możliwości Kasi klik, mój blog otrzymał nową 'okładkę' treść ta sama oprawa nowa i lepsza. 

Sercem zmiany jest baner - którego wcześniej nie było przez co czegoś mi brakowało. Teraz wszystko gra i jest cacy. 



Mi efekt końcowy bardzo się podoba. 
pozdrawiam z kuchennego 
przedświątecznego zawirowania

.biemi

środa, 27 marca 2013

Podklad doskonaly?

Czy taki istnieje? Myślę, że nie - ponieważ zawsze znajdzie się jakieś 'ale'. Podkład, o którym chyba wszystko zostało już powiedziane - posiada swoich zwolenników jak i przeciwników. Produkt, któremu od listopada jestem 'bardzo' wierna to MaxFactor 3in1 w odcieniu 55 beige. Zakup dokonany dzięki promo -40% (jak ja lubię te promocje ;)). Dla mnie, a konkretniej dla mojej cery najlepszy podkład jaki kiedykolwiek miałam - nie miałam ich nie wiadomo ile, ale jeszcze nie było mi z żadnym z nich tak dobrze. 

Technicznie - podkład zamknięty w eleganckiej szklanej buteleczce z dozownikiem. 


dozownik z super ekstra dodatkiem - nie dość, że mamy przykrywkę to jeszcze dozownik ma funkcję open/close :) 

 

Mój kolor to 55 Beige jest to odcień drugi co do jasności, zdjęcie przedstawia jak wygląda przy innych podkładach, które kolorystycznie na mojej skórze radzą sobie dobrze - wg mnie wypada lekko różowo - przy MF Rimmel wypadł jak rasowa pomarańcza ;) 


Tu widać jak działa, ujęta najcięższa dla mnie do okiełznania strefa T - zawsze jeżeli mam problem z podkładem to właśnie w tym miejscu. 



Przyznaję, że na początku obawiałam się go - jako że w formuje ma bazę w myślach miałam już mega zapchanie i wysyp po dłuższym stosowaniu. Przeważnie właśnie takie miałam doświadczenia z bazami pod podkład - wszystko pięknie ładnie za pierwszym drugim razem, a później twarz trudna do ogarnięcia przez wysyp. Dlaczego właśnie z nim się tak polubiłam mimo bazy? Najprościej dobrze ze mną współgra

+ kolor - bardzo dobrze dopasowuje się do kolorytu skóry
+ łatwa aplikacja - w tym przypadku palce są niezastąpione, jajo ani pędzel nie sprawowały się lepiej niż własnoręczne nakładanie produktu 
+ krycie - bardzo dobre - nie tworzy maski, można je stopniować
+ dobrze wygładza
+ dobrze kryje moje piegi jednak nie powodując całkowitego ich zaniku dzięki czemu nie wyglądam sztucznie
+ wygodne opakowanie 
+ higieniczny dozownik
+ trwałość - z pudrem po ok 8h potrzebuję sięgnąć po bibułki matujące - jesnak wystarczy ich użyć aby na nowo wyglądać bardzo dobrze
+ podkład nie 'znika' z twarzy
+ nie tworzy smug
+ nie zmienia koloru wraz z upływem godzin 
+ nie zapycha - nie zauważyłam pogorszenia się stanu mojej cery w czasie jego stosowania
+ cena bardzo adekwatna do wydajności - regularnie kosztuje ok 60 zł jednak baaaardzo często jest w promocji - ja swój używam od listopada z małymi przerwami na inne podkłady i z tego co mniej więcej widzę to zużycie nie sięga jeszcze 1/2 opakowani
+ przyjemny delikatny zapach
+ dostępność - każda drogeria posiadająca szafę MaxFactor

-/+ opakowanie ładne eleganckie mi bardzo odpowiada dlatego wyżej plus jednak wiem, że szkło nie zawsze jest bezpieczne ;)
-/+ przy tego typu dozownikach nakrętka bardzo szybko się 'paćka' przez co przestaje to wszystko wyglądać estetycznie
-/+ gama kolorystyczna 47 Nude, 55 Beige, 60 Sand, 75 Golden, 80 Bronze, - mam wrażenie, że można mieć problem z doborem koloru - mi się udało jednak te kolory takie są nie do końca jednoznaczne

- dla mnie to nie 3in1 a 2in1 ponieważ jest to dla mnie podkład i baza, korekto i tak musi być użyty podkład nie załatwia sprawy 

Zdecydowanie jest to podkład na okres jesienno-zimowy, na czas kiedy potrzebujemy bardziej się 'zakrywać'. Wiem, że jak zrobi się dodatnia temperatura to będę potrzebować czego lżejszego, jednak trudno będzie mi go czymkolwiek zastąpić bo bardzo go lubię. Dla mnie jest to strzał w dziesiątkę - mam świadomość, że to nie jest podkład dla każdej z Was. 
Polecam go dla tych które mają problematyczną strefę T, jest to podkład tych, które potrzebuję się 'zmatowić' i zwykle z takimi podkładami były za pan brat :). 
Dla mnie jest to bardzo dobry produkt za rozsądne pieniądze.

pozdrawiam
.biemi

sobota, 23 marca 2013

Jak zorganizwoc slub i nie zwariowac? Pytanie o pomoc ! :)

Jako, że dziś mamy piękny sobotni poranek - może pojawić się tu trochę prywaty - a co! Sama teraz bardzo lubię czytać takie posty i czerpać wiedzę i wskazówki (czyt. posty 'organizacyjno-ślubne') Dopiero co pisałam klik , że jeszcze dwanaście miesięcy do godziny 0 - a tu nim się obejrzałam niespełna 5 i pół miesiąca zostało.  Jak tu teraz nie zwariować ;) ? Da się? Mam nadzieję, że tak. Bo w sumie od czego tu wariować, nie? 


Bo przecież to nie problem, że każdy ma swoją wizję - Tata i Mama myślą, że to i to powinno być tak i tak - no bo przecież już jedno wesele zorganizowali. Przyszli Teściowie, a bardziej Teściówka ;) to widziała u kogoś, że to było bardzo fajne i Wy też byście tak mogli zrobić. I jeszcze to, że zaprośmy tego czy owego bo przecież jak moglibyśmy nie zaprosić - nie? ;)
Jak dotąd - daję/dajemy radę. 

Słuchamy - analizujemy - 'przelewamy' to przez swoje sito - aby wilk był syty i owca cała. Wiem, że jeszcze największe 'gadanie' przed nami, bo zawsze przed samym wydarzeniem jest najwięcej wszystkiego. 

Przechodząc  jednak do bardziej miłej części organizacyjnej - to na całe szczęście - najważniejsze kieca wybrana!. Nie było łatwo, ale udało się. Bardzo się z tego cieszę - ponieważ tego wyboru bardzo się obawiałam. Początkowo moje obawy się sprawdzały - panie 'profesjonalne' z salonów kompletnie mnie nie słuchały. Wynikało to ze 'standardowego' podejścia do klientki - po co jej słuchać - dam jej to co mam niech się cieszy - takie podejście mnie bardzo irytowało i stresowało.  

Nie zależało mi na tym aby w każdym salonie przymierzać wszystko co jest - po kilku nie udanych przymiarkach wiedziałam czego szukam i czego unikam. Na tą jedyną trafiłam już za drugim 'wyjściem' na łowy - jednak aby mieć pewność, chodziłam i zwiedzałam dalej, aż do momentu kiedy wiedziałam, że decyzja musi zapaść ostatecznie bo czas powoli zaczynał naglić. W ten o to sposób metodą prób i błędów stanęło na klasycznej koronce, bez tzw. koła i z całością opierającą się na ramionach :)


chyba jeszcze nigdy w życiu nie wyglądałam tak elegancko i chyba już nigdy po ślubie nie będę tak wyglądać ;) ale o to właśnie chodziło. Dla mnie podjęcie decyzji o sukience to takie wieelkie uff. 

Teraz głowimy się nad - zaproszeniami i podziękowaniami dla rodziców. Coś nam świta co i jak miałoby wyglądać jednak konkretnej koncepcji brak. Może Wy macie ciekawe pomysły, bardzo chętnie bym je przeczytała jeżeli byłybyście skłonne się nimi podzielić. 

Ot i wyszło lekko 'marudząco i podsumowująco' ;) 

pozdrawiam
.biemi

piątek, 22 marca 2013

Zuje wiec nie jem? Hit - czy kit ?

Jak to jest? Czy żucie gum może pomóc w walce z podjadanie? Mam świadomość tego, że jest spore grono osób nie wierzących w 'cud' suplementy. Sama dość sceptycznie do nich podchodzę. Po produkt, o którym chcę dziś napisać sięgnęłam z czystej ciekawości. Chciałam sama na sobie sprawdzić, czy obietnice producenta są prawdziwe. 

Na początku chciała bardzo jasno i wyraźnie zaznaczyć, że tego typu produkty nie zastąpią nam zdrowej i dobrze zbilansowanej diety jak również ruchu. Mogą nam jednak pomóc na początku drogi w walce o dobry wygląd i dobre samopoczucie. 

Ponad miesiąc temu otrzymałam do przetestowania opakowanie gum do żucia Asnax - 48 gum do codziennego stosowania

Od producenta

Asnax to suplement diety skutecznie wspierający proces odchudzania i kontrolowania wagi. opiera się na dążeniu do osiągnięcia jak najszybszego wchłaniania substancji aktywnych oraz ich działania w miejscu przeznaczenia, dzięki zastosowaniu innowacyjnego w tym zastosowaniu nośnika w postaci gumy do żucia. Nośnik w postaci gumy do żucia umożliwia również przedłużenie kontaktu substancji aktywnych ze śluzówką jamy ustnej. Wchłanianie poprzez śluzówkę jamy ustnej zapewnia ominięcie efektu pierwszego przejścia przez wątrobę, umożliwiając substancjom aktywnym szybkie i skuteczne zadziałanie w miejscu docelowym, bez zbędnych strat metabolicznych w wątrobie.





Skład:



To co bardzo mi się podoba to fakt, że na opakowaniu każdy składnik jest od razu wytłumaczony - nie musimy się zastanawiać co i jak, co to jest. Na zasadzie - bierzesz czytasz - wiesz. 

Tyle teorii, a jak jest w praktyce? 

+ smak - są dość słodkie - ilość substancji słodzących to tłumaczy ;)
+ forma - to że jest to guma jest dużo ciekawsze niż połykanie tabletek
+ nie przyjmujemy produktu o określonych porach - przyjmujemy kiedy potrzebujemy

+/- cena 48 gum - kosztują ok 60 zł - ta ilość starcza w zależności od ilości żutych gum - ja zużywałam średnio dwie gumy dziennie - czasem było to 3 czasem 1 w zależności od potrzeby - 1 opakowanie starczyło na 20 dni więc miesięczny koszt produktu to ok 90 zł - cena i koszty to kwestia indywidualna

- producent zaleca aby  żuć gumę przez 10-15 min - jest to bardzo trudne ponieważ po ok 7 minutach guma robi się twardsza i niesmaczna - te 7 minut wystarcza aby wyrzuć wszystko co słodkie w niej :). - troszkę za krótko 

Gumy żułam pomiędzy posiłkami - najbardziej pomocne były ok 1,5 godziny po śniadaniu i obiedzie. Zazwyczaj po tych posiłkach mam największy problem z podjadaniem i sięganiem po to co bee ;). Podczas przyjmowania suplementu było łatwiej. Prawdą jest, że staram się jeść regularnie niestety czasami mi to nie wystarcza - jestem dużym łasuchem z lichą silną wolą ;)  i patrząc z perspektywy czasu to przez te 20 dni zjadłam mniej łakoci. A to jest sukces. Nie zmieniłam na ten czas swojej dotychczasowej diety. Jadłam te same produkty co zwykle. Nie schudłam - nie liczyłam na to. Jest tak samo jak było - więc jest dobrze ;) . Uważam, że te gumy są dobre jeżeli chce się przyzwyczaić swój organizm do nowej rutyny żywieniowej. 

Czy polecam? Nie wiem - jest to suplement - każda z nas musi podejść do tego indywidualnie i stwierdzić czy tego faktycznie potrzebuje. 
Czy zakupię ponownie? Raczej nie - dla mnie cena zaporowa. 
Gdzie kupić? - KLIK

Podsumowując: Hit czy Kit? - coś po środku :) 

A Wy należycie do przeciwniczek czy też zwolenniczek tego typu suplementów? 

pozdrawiam
.biemi

czwartek, 21 marca 2013

Przywoluje wiosne !!

Cóż pierwszy dzień astronomicznej wiosny i co mamy za oknem??? Wr - nie podoba mi się to! Dlatego zaczynam przywoływać wiosnę jak się da! Najważniejsze to na paznokciach nie może jej zabraknąć - wiosny oczywiście.

Po długich poszukiwaniach w końcu stałam się posiadaczką lakieru z serii Blogerskiej - Peaches and Cream o nr 9 od Olgi

Stwierdzam, że lakiery z tej serii są bardzo kłopotliwe w uchwyceniu ich rzeczywistego kolory - większość początkowych zdjęć na blogach jakie widziałam kompletnie mijały się z rzeczywistością jako mam na paznokciach. Jakie było moje zdziwienie jak na jednym z blogów ukazał się lakier który był Olesski - jak się teraz okazuje porządnie 'obfocony'   - i był dość 'ciemny' - ponieważ początkowo ja go widziałam jako jaśniutki pastelowy róż - a co faktycznie i praktycznie mamy widać poniżej.



Zdjęcia robione dwa dni po nałożeniu lakieru - z nawierzchniowym żelem utwardzającym - końcówki lekko pościerane - więc trwałość nie najgorsza - za 6zł nie narzekam :) Moim zdaniem ostanie zdjęcie najlepiej go obrazuje - nie potrafię nazwać tego koloru - momentami wygląda jak róż  z dawnych ubrań barbie - momentami wygląda jak kremowy koral, a jeszcze w innym momencie mogę go określić jak nazwa wskazuje kremową ale dojrzałą  (albo i przejrzałą) brzoskwinią. Kolor bardzo mi się podoba - jak również to, że moje dłonie dobrze się z nim czują. Jest tylko jedno ale - takie ale, że nie lubię go aplikować - z tego co widzę, czytam i przyswajam - z tymi lakierami jest tak - jak Ci się trafi ok to jest dobrze a jak nie to lipa - jednak ja nie do końca się z tym zgadzam ponieważ lakier nr 9 ma taką samą konsystencję jak lakier nr 7 i nie sądzę aby akurat dwa trafiły mi się lipne - bo kupowałam w różnych odstępach czasowych jak również w innych rossmannach. Dla mnie one tak mają - smużą, potrzeba 3 warstw aby to dobrze wyglądało - dość trudno nałożyć dobrze cienką warstwę - bardzo lubię lakiery wibo ale te kremowe kolory coś w nich nie 'trybi' tak jak należy. 

Możliwe, że to kwestia wprawy - ale z większością lakierów jakie posiadam nie mam problemu, dwa lakiery nr 1 i 5 z tej samej serii całkiem inaczej współpracują bo mają inną formułę są bardziej żelowe te są takie kremowe.

Polecam ze względu na kolory cała reszta jest indywidualna :)



Bardzo dziękuję dziewczyny za wskazówki do baniek - wymasowałam się - dziś będzie drugie podejście - nie zasysałam się na maxa coby się nie zniechęcić na dzień dobry - więc przeżyłam miło było choć momentami miałam chęć krzyknąć - ale tylko momentami - zobaczymy jak to dalej pójdzie - jednak jeszcze raz dziękuję za wskazówki bo zapewne od razu bym wzięła największą bańkę i załatwiłabym się na cacy ;)

pozdrawiam
.biemi

środa, 20 marca 2013

Ktos cos wie?

Spróbować zawsze można - zaopatrzyłam się w nowy 'sprzęt' coby nieprzyjaciela poskromić. Posiadacie? Lubicie - używacie??? Swego czasu był wielki bum na owe bańki ja jednak dopiero w zeszłym tygodniu sobie je zamówiłam dziś dotarły i nie wiem czy się z nimi zaprzyjaźniać ;). 



Dla zaznajomionych w temacie - wiem, że mogę w sieci znaleźć wskazówek i instrukcji bez liku - ale czy Wy z życia i z użycia wiecie na co mam uważać?? 

pozdrawiam
.biemi

poniedziałek, 18 marca 2013

Nawilzamy i dopieszczamy nasze cialo

Jestem ciepłolubna - nie znoszę zimna - zimno mnie męczy - wiem że przegrzewanie się jest be. Jednak ja w czasie zimy nie potrafię mieć ogrzewania w mieszkaniu 'na pół gwizdka' - jest to niestety zabójcze dla skóry - próbowałam dozować ciepło ;) jednak to za bardzo męczy. Dlatego też okres grzewczy jest czasem wyjątkowym dla odpowiedniego nawilżenia skóry. Moja zazwyczaj niewymagająca teraz pije wszystko co na nią nałożę. Myślę również, że wyrażanie opinii o balsamie tudzież innym produkcie nawilżającym jest teraz najbardziej obiektywne :). 

Masło do ciała, który miałam przyjemność używać jest z firmy Pharmatheiss linia 'Granatowa' 
zamknięty w prostym wygodnym słoju z metalową nakrętką 



W środku widzimy zbitą dobrze 'maślano-kremową' konsystencję


Słowo od producenta:

Granatapfel ujędrniające masło do ciała to unikalna kombinacja efektywnych substancji czynnych dla jędrnej, wypielęgnowanej skóry: wyciąg z owocu granatu w połączeniu z aktywnym kompleksem z kofeiny i Coleus Forskohlii ujędrnia skórę. Toskańska oliwa z oliwek tłoczona na zimno oraz masło Shea intensywnie ją pielęgnują.
Ujędrnia skórę na 3 sposoby:
1. Ujędrnia całe ciało
2. Przeciwdziała oznakom przedwczesnego starzenia się skóry
3. Sprawia, że wrażliwa, sucha skóra staje się miękka i milsza w dotyku


Produkt w moim przypadku miał wzloty i upadki, chyba więcej upadków jednak totalnego dna nie było ;) byłoby dno gdyby uczulił. 

+ wygodne opakowanie
+ wydajność
+ konsystencja - taka w sam raz nie za tępy i nie za lejący 
+ nie podrażnił - nie uczulił 

+/- zapach - dość specyficzny taki trudny do określenia - granatem to on nie pachnie - dość chemiczny - mi odpowiada - jednak może być męczący - nie jest to zapach w którym się zakochamy 
+/- okres przydatności - 6 mc przy dobrej wydajności to ciut za krótko
+/- nawilżenie - dość dobre - akceptowalne - jednak oczekiwałam od niego czegoś więcej

- aplikacja - niby konsystencja ok jednak - jest taka maziający - marze się przy nakładaniu
- bieli po nałożeniu
- bardzo powoli się wchłania 
- jeżeli już się wchłonie pozostawia taką nie do końca miłą powłokę na skórze
- masło jest ujędrniające - nie zauważyłam poprawy kondycji mojej skóry 
- cena - lekko zaporowa 80zł za 300 ml - jak kto woli
- dostępność - apteki pełen wykaz tu: KLIK

Produkt nie dla mnie, nie przypadł mi do gustu. Dobrze nawilża, ale nie aż tak dobrze jak by się można było spodziewać. Czytałam różne opinie o tym produkcie, ja dawałam mu wiele szans aby się z nim polubić -  nie udało się  - jednak inne produkty z tej linii o wiele bardziej przypadły mi do gustu, ale o nich innym razem :) Fakt każdy ma inne potrzeby, jednak są produkty które o wiele bardziej zaspokajają to czego potrzebuje moja skóra. 

pozdrawiam
.biemi

niedziela, 17 marca 2013

Sunday

Akumulatory naładowane? 
Bo jutro już poniedziałek i koniec dobrego 
Na szczęście pogoda zaczyna odsłaniać swoje pozytywne oblicze
oby do Wiosny!



Na dobry miły wieczór :) i dobry początek tygodnia
pozdrawiam
.biemi

piątek, 15 marca 2013

Promocja jest - zakupy sa !

Miałam się nie skusić, miałam nie kupować - nawet specjalnie tego nie planowałam ;). Przeglądając dziś rano obecne promocje w drogeriach stwierdziłam, a niech sobie będą ja i tak się tam nie wybieram ;) Niewielki zakup  - jednak dający radość :D. 



W moje ręce wpadł zachwalany tint za zawrotną ceną 8zł :) - te które lubią cienie KOBO to teraz mają możliwość zakupić je za 7zł każdy. Ostatnio u Mallene czytałam o tym żelu z Killys, a że jej paznokcie są rewelacyjną reklamą to sobie pomyślałam, że jak zakupię go to i ja takie będę mieć ;) - się zobaczy. 

Wy też ulegniecie obecnym 'gazetkowym' promocjom?? 
pozdrawiam
.biemi

czwartek, 14 marca 2013

Niezastapiona - Apteczka Babuni

Ktoś kto wpadł na pomysł nazwania linii kosmetycznej "Z apteczki babuni" strzelił w dziesiątkę - zwłaszcza, że teraz wszystko co tradycyjne jest na topie. A dobre hasło jest dźwignią handlu, a jeszcze jak w parze idzie dobre działanie to czego chcieć więcej? - chcieć więcej go używać. 
Tak u mnie jest w przypadku szamponu do włosów właśnie z linii "Z apteczki babuni", a konkretniej szamponu jajecznego. 

Nie powiem, że nowa szata graficzna mi się podoba - poprzednie buteleczki były takie bardziej 'babcine' :) Te są takie zwyczajne - przyzwyczaiłam się do nich ale tak teraz bardziej są zbliżone do tych aptecznych niż babcinych :). 




Skład daleki jest aptecznym produktom, jak również produktom babcinym. Jednak połączenie tego wszystkiego tak a nie inaczej powoduje, że to dobrze wpływa na moje włosy i na moją skórę głowy. Moje włosy zauważyłam, że się lubią z SLSami - miałam czas, że ich unikałam jednak bo czasie obserwacji zauważyłam, że one mi są jednak potrzebne nie da się wszystkiego unikać. 

+ dobrze oczyszcza
+ nie przesusza
+ nie powoduje łupieżu 
+ włosy są w dobrej kondycji
+ włosy ładnie się po nim układają
+ dobrze się pieni 
+ dobrze zmywa oleje
+ wydajny nie trzeba dużo produktu aby się wymyć 
+ przyjemny zapach
+ cena 7-9zł

+/- bez odżywki włosy są splątane - po prostu nie można nie użyć odżywki :)

- producent obiecuje cuda na kiju jednak trzeba udawać, że etykiety nie ma
- dostępność - nie znajdziemy go wszędzie - trzeba szukać 

Jeżeli pominiemy kwestię etykiety i obietnic jest bardzo dobrze myjący szampon - za niewielkie pieniądze - który spełnia swoje zadanie - tego co zniszczone żaden cud produkt nam nie pomoże jednak ten szampon ułatwia pielęgnację i ją uprzyjemnia. 

pozdrawiam
.biemi

środa, 13 marca 2013

Nuno nie tylko dla nastolatek

Produkt idealny do mycia twarzy został wycofany więc trzeba albo szukać czegoś nowego, albo wracać do produktów sprawdzonych. Ja skorzystałam z drugiej opcji i wróciłam do żelu który swego czasu bardzo dobrze działał na moją cerę. Żel do mycia twarzy od Ziaji Nuno - przeznaczony jest dla cery trądzikowej, zanieczyszczonej. Seria Nuno z założenia jest dla nastolatek - nastolatką nie jestem jednak jeżeli coś dobrze działa to przecież granice wiekowe nie działają :). 



Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Glycerin, PEG-40 Glyceryl Cocoate, Sodium Coceth Sulfate, Methyl Gluceth-20, Propylene Glycol, Salvia Officinalis Extract, Butylene Glycol, PEG-60 Almond Glycerides, Caprylyl Glycol, Carbomer, Nordihydroguaiaretic Acid, Oleanolic Acid, Panthenol, Disodium EDTA, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Benzyl Salicylate, Geraniol, Citric Acid

Produkt zamknięty w prostej standardowej dla Ziaji buteleczce - gama kolorystyczna tylko inna jednak butelka taka jak w odżywkach - tonikach. Przy codziennym użytkowaniu niekoniecznie wygodne dozowanie - dlatego ja zakrętkę podmieniłam na dozownik z pompką który akurat pasował i było łatwiej :). 

+ dobrze oczyszcza skórę
+ dokładnie i łatwo zmywamy resztki makjażu
+ bez wstępnego demakijażu dobrze zmywa tusz do rzęs
+ ułatwia utrzymanie skóry bez nieprzyjaciół
+ nie powoduje nadmiernego wysypu
+ po użyciu czuć czystość 
+ cena ok 7-8zł
+ bardzo wydajny - niewiele potrzeba aby się wymyć

- bez dobrego nawilżenia po skóra jest spięta
- może przesuszać 
- nie zauważyłam zmniejszenia/oczyszczenia porów - jak były tak są

Ja go lubię za uczucie oczyszczenia, za to, że dobrze wpływa na moją cerę jednak nie jest to produkt momentami 'za mocny' nie można go używać nieprzerwanie bo może nas za bardzo wysuszyć i za bardzo uwydatnić nasze niesforne skórki. Uważam, że nie jest to produkt idealny jednak godny uwagi dla osób z mieszaną cerą. Normaderm od Vichy był dla mnie niewypałem jednak ten całkiem całkiem - skład nie zachwyca bo jest dość 'ostry' ale działa i nie zauważyłam negatywnego wpływu na moją cerę. 
Podsumowując po prostu polecam. 

pozdrawiam
.biemi

wtorek, 12 marca 2013

biemi na FB


Bo w sumie czemu nie? 

Z założenia chciałabym aby Facebook był uzupełnieniem mojego bloga. Jak będzie czas pokaże. 

Zapraszam do polubienia tu KLIK.



Jak Wy odnosicie się do tego typu dodatków? 
Mi osobiście bardzo często ułatwia bycie na bieżąco z innymi blogami :)

pozdrawiam
.biemi

poniedziałek, 11 marca 2013

'Myjemy' na sucho z Isana

Oczywiście jeżeli użycie suchego szamponu możemy nazwać myciem - to jest chyba duże nadużycie :). Suchy szampon to pozycja obowiązkowa w mojej łazience - od momentu kiedy je odkryłam nie potrafię ich nie mieć. Suchy szampon od Isany jest kolejnym, który miałam przyjemność użytkować. 



Produkt zamknięty w prostym metalowym opakowaniu. 

Szampon w moim odczuciu jest zadowalający, nie jest to Batiste, nie daje spektakularnego efektu jednak jest dobry. 

+ łatwy w obsłudze :)
+ szybki efekt
+ włosy są uniesione przy nasadzie
+ nie skleja włosów
+ po czasie jego 'działania' włosy nie wyglądają gorzej niż przed jego użyciem
+ przyjemny zapach
+ włosy nie stają się tępe i zlepione
+ nie przesusza nadmiernie skóry głowy
+ cena - 10zł
+ dostępność - wszystkie Rossmanny

- nie dla ciemnowłosych - trudno go wyczesać
- włosy po bezpośrednim spryskaniu są bielusieńkie
- w moim przypadku najlepiej się sprawdzał jeżeli rano włosy były myte i wieczorem potrzebowałam nadal wyglądać świeżo w momencie kiedy na drugi dzień go potrzebowałam to efekt w moim odczuciu był ciut za lekki jednak da się przeżyć 

Dobry produkt za małe pieniądze - dla mocnego efektu jest zbyt delikatny. Jednak za tą cenę jest to bardzo dobry produkt, który możemy dostać 'od ręki'. Podsumowując polecam - warto zaryzykować :). 

pozdrawiam
.biemi

piątek, 8 marca 2013

Nasz Dzień!

Jedyny i nie powtarzalny i nie dyskutujmy kto go wymyślił i dlaczego, że świętujemy co dzień - ok ale jak by nie było 8 marca to Dzień Kobiet



Pamiętajmy w tym dniu o nas samych - o tym abyśmy były dla siebie miłe i wyrozumiałe. W dzisiejszym świecie niestety często to nie przeciwna płeć jest naszym wrogiem a my same dla siebie - taka nasza natura. 

Najlepszego z okazji Dnia Kobiet !!!!

środa, 6 marca 2013

Niechciany gratis ktory skradl moje serce :)

Czasem lepiej nie dyskutować jak coś dostajemy za free :). Przy zakupie lakieru essie miałam dostać szklany pilniczek do paznokci i na takowy gift byłam nastawiona jednak przy kasie okazało się, że pilniczków brak i pani wręczyła mi zmywacz do paznokci - a że moim idolem jest zielona Isana byłam do tego mega sceptycznie nastawiona - pokręciłam nosem na pocieszenie jeszcze dostałam polerkę peggy sage i z niezadowoleniem wyszłam ze sklepu. Po czasie okazało się że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;) szklany pilniczek sama sobie kupiłam a dzięki temu miałam przyjemność używać produktu, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania :). 

A bardziej konkretnie - ekspresowy zmywacz do paznokci od Maybelline
Zamknięty w prostej ładnie różowej buteleczce z prostym dozownikiem. 



Dlaczego to takie cudo? Dlatego, że jeszcze nigdy nie miałam tak delikatnego a zarazem skutecznego zmywacza to pazurków. Okazało się, że był (bo już się skończył:() balsamem dla moich skórek - jeżeli zmywacz może być balsamem ;) - po prostu pozostawiał skórki nienaruszone!!! Dla mnie to prawie nie wyobrażalne :) bo w mniejszym lub większym stopniu każdy zmywacz wysuszał moje skórki nie mówiąc już o niszczeniu płytki. Jednak ten jest inny, bardzo dobrze rozpuszcza  lakier, nie rozmazuje go a do tego przy okazji ładnie pachnie - dość delikatnie tak nieco kremowo :) Brak w użytkowaniu jego jakichkolwiek wad. 

Jedyną jednak wadą produktu jest to, że nie potrafię go nigdzie znaleźć - nie wiem gdzie go kupić i za ile. Może Wy wiecie? Albo ja jestem nie ten tego ;) i nie potrafię szukać

.biemi

poniedziałek, 4 marca 2013

Sloneczny Patrol romansuje z Mary Rose czyli o dobrym poczatku tygodnia.

Romansuje i to na całego :) chyba nie ma dziewczyny zaglądającej na blogi, która nie czytała o 'blogerskich lakierach'. Jako, że wysyp postów jest już od ponad dwóch tygodni sama coś do tego dorzucę :). Wspaniałomyślna Jamapi obdarowała mnie dwoma lakierami sygnowanymi jej nickiem - spamowanie czasem popłaca ;) :P - nie jest to recenzja tychże lakierów, tylko szybkie rzucenie na nie okiem - ponieważ dziś odebrałam przesyłkę, dziś zmalowałam nimi pazury i dziś im zrobiłam zdjęcia :) tak wszystko na szybko w fazie ekscytacji, że coś dostałam ot tak :) 

Jamapi zadbała o szczegóły - bo lakiery przybyły do mnie uroczo zapakowane :)



Niewiele myśląc zmyłam to co miałam na pazurach zresztą lakier również z serii Blogerskiej na rzecz dwóch nowych - byłam mega ciekawa jak sobie z nimi poradzę ponieważ z jednym, który już posiadam - blue lake od Gosi miałam trochę problemy z aplikacją .. i tu to samo miałam ze słonecznym patrolem - ale na ochy i echy przyjdzie czas kiedy indziej :) teraz spontaniczna twórczość na moich paznokciach :) 



a tu próba samodzielnego wykonania zdjęcia bez użycia rąk - powiem szczerze jest to bardzo trudne ;) jednak nie jest niewykonalne :) 


Pierwsze wrażenia? - Mary Rose polubiła się ze Słonecznym Patrolem jednak uważam to za jednorazowy numerek :) moim zdaniem więcej razy 'nie zagrają razem' jedynie będą się spotykać gdzieś w otchłani pomiędzy innymi lakierami udając, że nic między nimi nie było ;) 

Na serio - to Słoneczny Patrol jest niesforny nie łatwy w obsłudze nie wiem czy się polubimy. Mary Rose dużo lepiej prezentuje się na żywo - niestety nie jest fotogeniczna i widzę, że aparaty niewdzięcznie przekłamują jej naturalne piękno, którego niestety nie doceniłam widząc zdjęcia o Jamapi i dla mnie jest 'łatwa;)' w użyciu. 

O trwałości innym razem ;), ale jedno co mogę stwierdzić, że Mary schnie przyzwoicie natomiast Słoneczny nieco mniej ale da się przeżyć. 

Jeżeli któraś z Was chce również spróbować poromansować z tą parą to jest możliwość wygrać lakiery TU klik 

A dziewczynom, które mają SWOJE lakiery gratuluję niepowtarzalnej szansy :) 

w moim najbliższym rossie brak Olesskowych lakierów :/ a poza Mary Rose to na nim mi jeszcze zależało bo takiego różu nigdy nie za wiele :) 


A tak na marginesie ta plastikowa tabliczka obok lakierów mnie rozwala... konkretne przyzwolenie na otwieranie i 'sprawdzanie' lakierów .. w tej kwestii Rossmann się nie popisał - zapytałam jedną z ekspedientek czemu mają służyć te tabliczki - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic, że są aby sobie sprawdzić jak kolor wygląda - na co ja, że przecież po tym 'sprawdzeniu'  produkt nie jest pełnowartościowy - na co ona, że to przecież tylko lakier - i mi ręce opadły.. w Waszych Rossmannach też macie takie cuda?

pozdrawiam
.biemi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...