wtorek, 30 lipca 2013

Z malym przymruzeniem oka - zachod slonca

Wyzwanie podjęte - pozostaje mi jeszcze jeszcze 5 tygodni aby elegancko wyćwiczyć rękę.  Fixator z Kryolanu zakupiony - czekam na przesyłkę, pozostaje mi jeszcze do zakupu baza pod cienie z artdeco jednak liczę na super 'okazję' :). 

Choć ostatnio mało maluję stricte 'ślubnych prób' to staram się aby prawie za każdym razem na powiece lądowały więcej niż dwa kolory bo w inny sposób nie dojdę do zamierzonego celu. Blenduję ;) mieszam, łączę ścieram i na nowo blenduję próbuję jak mogę :).  

Niestety mimo moich prób i efektu, który cieszy me oko jak przeglądam się w lustrze często gęsto kompletnie nie potrafię sfotografować - albo ja jestem lewus albo dziewczyny, które robię super zdjęcia makijażom mają jakieś nadprzyrodzone zdolności...Czasem po prostu ręce opadają jak oglądam efekty na komputerze - kolor zjedzony, brak głębi i lipa po całości. 

Niemniej jednak czasem uda się, że uchwycony makijaż nie woła o pomstę do nieba - tak też jest tym razem dlatego zamieszczam. 





Kolorystyka jak najbardziej na czasie - mogłabym się pokusić o porównanie do zachodu słońca niemniej jednak jedyne co ten makijaż z zachodem ma wspólnego to kolory ;). Na powiece mix cieni z inglota i kobo, brązowa kreska dzięki diamentowej kredce z avonu, a turkus zawdzięczamy kredce z essence :). 

Mimo iż kolory nie wpadające w me gusta to oczy lubią się z nimi bardzo dobrze i paradoksalnie lubię się tak malować jest wtedy takie świeższe i ładniejsze spojrzenie. 

Z naturą się nie dyskutuje i mimo wielkich chęci i uwielbienia do koloru różowego/niebieskiego/lila moja karnacja i kolor oczu się z tymi kolorami nie lubią ;).

Po dwóch tygodniach braku łączy w domowym zaciszu powracam do sieci ;) 

pozdrawiam
.biemi

piątek, 26 lipca 2013

Jak zorganizowac slub i niezwariowac? part 4

6 tygodni do godziny 0. Goście zaproszeni, można by pomyśleć, że teraz pozostaje nam tylko leżeć i pachnieć. Niby najbardziej pochłaniającą czas i energię czynność mamy za sobą jednak każdy etap przygotowań pokazuje, że nie zawsze jest tak łatwo i gładko jakby to się mogło wydawać :). Nie to żebym narzekała nic bardziej mylnego jednak zaczyna mnie dopadać myśl 'jak my to ogarniemy ?!?!?!' 

Post będzie bardziej w formie pytań i próśb o pomoc :) 



O to z czym się teraz zmagamy na 6 tygodni przed wielkim dniem. 

- sesja narzeczeńska, jak szukaliśmy fotografa to nie braliśmy takiej opcji pod uwagę - jednak nasz 'spec' twierdzi, że dla niego taki dodatek jest niezbędny aby nas lepiej poznać i by nam ułatwić 'pozowanie' do zdjęć w tym ważnym dniu. Wszystko pięknie ładnie bo ja zdjęcia lubię mieć robione mój luby również. Tylko z koncepcją jest problem, ja mam natłok pomysłów i wiele rzeczy mi się podoba tak mój M. dla odmiany pomysłu jako takiego nie ma poza stwierdzeniem 'że ja to cudować nie będę'. 




Pracuję od długiego czasu aby moje pomysły przeforsować i zapalić w nim iskierkę chęci do cudowania :). Jednak łatwo nie będzie więc proszę trzymać kciuki, że będzie to mojej(naszej) myśli ;). 

- pierwszy taniec 


jakiś musi być ;) - przez długi czas były chęci do nauki... miał być walc do muzyki z nocy i dni - dość popularna opcja, która jest romantyczna ładna... ale trzeba się nauczyć więc odpada ;) czasu brak a tańca połamańca do tego nie będziemy robić - pomysłu trochę brak - pytanie do tych co mają za sobą do jakiej piosenki tańczyłyście? to tak ku inspiracji bo może coś ładnego wpadnie w ucho :). 

- podziękowania dla gości 
dylematem dla nas jest co włożyć do środka pudełeczka, które będzie na talerzyku przed każdym kto przybędzie - często gęsto wkłada się migdały, które jak masz szczęście i jesteś uważna nie połamiesz sobie zębów ;) 


i co tu teraz zamiast migdałów włożyć do środka?? :)

- utrwalacz do makijażu - miałam z Sephory był super w przestępnej cenie - jest już nie dostępny potrzebuję na już coś nowego dobrego i nie przekraczającego ceny 100zł - wynika to z faktu, że termin ważności jest stosunkowo krótki do pojemności i mojego przyszłego wykorzystania produktu. Co polecacie ?? Bazę dobrą posiadam, podkład już też dobrany tylko brak kropki nad i czyli fixera :). 

Ot i na tą chwilę tyle - oby tylko takie problemy i dylematy posiadać przez całe życie :D:D:D:D. 
Teraz jestem w trakcie oczekiwania na buty, które już do mnie jadą i mam nadzieję, że będzie to równie dobrze wyglądać jak na zdjęcie. Lada dzień powinnam również otrzymać telefon z salonu wzywający na przymiarki :). 

Będzie się działo. 

Miłego weekendu,  

pozdrawiam
.biemi

wtorek, 23 lipca 2013

I Igraszki Kosmetyczne 20.07.2013

Raz dwa trzy i jesteśmy już po. Długi okres wyczekiwania, dużo pozytywnych emocji, chwile uniesienia i teraz pozostają tylko wspomnienia. Na dodatek pozytywne ot co!
Gdyby nie zaangażowanie i serce organizatorek tj. Elżbiety vel Kuna domowa, Małgorzaty vel Cosmefreak i Patrycji vel SmykuSmyk spotkanie miałoby marne szanse powodzenia. 


Próba zadowolenia takiej grupy osób może graniczyć z cudem i brawo za odwagę i podjęcie wyzwania!

Rozpusta dla ciała :)



Wiele nie trzeba pisać zdjęcia mówią same za siebie jak było. 

Organizatorki zafundowały nam prezentacje kosmetyków jak również możliwość zbadania stanu włosów i skóry głowy (nie jest u mnie źle)

W pierwszej kolejności miałyśmy możliwość zapoznać się z produktami Organics Beauty



Panie cierpliwie odpowiadały na nasze pytania dotyczące naszych włosów i dobierały odpowiedni szampon - znaleziono u mnie pierwsze siwe włosy - jednak stwierdziłam, że wolę być siwa niż łysa ;) od czego są farby :)


jestem mistrzem drugiego planu :) Karotka pięknie pozuje. 




Drugą prezentację wygłosiła Pani Aleksandra reprezentujący mi.in. markę Eveline 



Kolejnym umilaczem spotkania była przedstawicielka Pat&Rub dzięki, której po raz pierwszy miałam okazję dotknąć, powąchać i wypróbować produkty tej firmy - jestem kosmitą wiem ;), trochę z opóźnieniem sięgam po ich ofertę :).



Przybyła również do nas Pani z Ploteczkarni - miejsca gdzie możemy odkryć nowe zainteresowania i umiejętności. 


Wisienką na torcie były organizatorki, które pokazały nam na żywo jak ukręcić kosmetyki, które de facto znalazły się w naszych paczkach - nie powiem, że mnie to nie cieszyło. Jest to prezent, który najbardziej doceniam i najbardziej mnie cieszy.



Towarzystwo zebrane słuchało z wielkim zaciekawieniem :)


A w kuluarach i nie tylko intensywne konwersacje







Lista blogów, które wzięły udział w wydarzeniu:

1. http://kunadomowa.blogspot.com/
2. http://cosmefreak.blogspot.com/
3. http://www.kosmetyka-smykusmyka.pl/
4. http://wchwililuzu.blogspot.com/
5. http://siouxieandthecity.blogspot.com/
6. http://kabodreams.blogspot.com/
7. http://sauria80world.blogspot.com/
8. http://bazarekkosmetyczny.blogspot.com/
9. http://weak-point.blogspot.com/
10. http://www.jedwabnastronazycia.pl/
11. http://www.kosmetykibeztajemnic.pl/
12. http://www.make-up-today.com/
13. http://kosmetyczneremedium.blogspot.com/
14. http://45stopni.blogspot.com/ (z mężem)
15. http://kosmetyki-orlicy.blogspot.com/
16. http://blogmoniszona.blogspot.com/
17. http://makiazas23.blogspot.com/
18. http://kaczkazpieklarodem.blogspot.com/
19. http://graymaluje.blogspot.com/
20. http://sweet-and-punchy.blogspot.com/
21. http://twojezrodlourody.blogspot.com/ (Michał)
22. http://zakatekpasjiklaudii.blogspot.com/
23. http://yasminella-yasminella.blogspot.com/
24. http://charlottes-wonderland.blogspot.com/
25. http://lacquer-maniacs.blogspot.com/
26. http://arsenicmakeup.blogspot.com/
27. http://un-usual.blogspot.com/
28. http://www.color-mania.pl/
29. http://mika-lifestyle.blogspot.com/
30. http://ale-babki.blogspot.com/http Beata
31. http://ale-babki.blogspot.com/http Marta
32. www.momenturody.pl/
33. http://biemi-bo.blogspot.com/
34. http://make-your-life-beautiful.blogspot.com/



Ania, Monika i Ja :)

Bardzo dziękuję za miło spędzone sobotnie popołudnie! :)

Zdjęcia autorstwa uczestniczek spotkania - ja cpyknęłam całe dwa z czego żadne się nie nadaje do upubliczniania ;)
 pozdrawiam
.biemi

piątek, 19 lipca 2013

Zakupy blizej natury

Po nie miłych doświadczeniach i skutkach w stosowaniu kremu z Miraculum zaczęłam poważne rozważanie nad zmianą pielęgnacji. Prawdę mówiąc rozważania trwały chyba ok 2 lat ;) odkąd zrobiło się głośno o sklepach z półproduktami itp. miałam ogromną chęć na cudaka pod tytułem 'zrób to sam' jednak cały czas na chęciach się kończyło i dalej sięgałam po produkty drogeryjne. Nawet teraz po tak obfitym 'zapchaniu' twarzy po raz kolejny sięgnęłam po krem drogeryjny bo była promocja... Po miesiącu prób i zbyt małych pozytywnych efektów zamieniłam rozważanie w działanie. W ten sposób na nowo powróciłam do sklepu e-naturalnie gdzie zakupiłam swój pierwszy gotowy zestaw do stworzenia kremu. Wybrałam dla siebie delikatny krem nawilżająco regenerujący dodatkowo zdecydowałam się jeszcze na maskę algową. Zamówienie z e-neturalnie zgrało się z poszukiwaniem deo idealnego. Bardzo pomocna była Arsenic, która specjalnie dla mnie ukręciła naturalny antyperspirant. Za co jeszcze raz jej dziękuję :). 


Idąc dalej z rozważaniami na temat zmiany pielęgnacji zakupiłam mydło Aleppo 30% - produkt zakupiłam stacjonarnie w mydlarni w moim mieście. Chciałam 'zaoszczędzić' na przesyłce i nie ulec dorzucaniu kolejnych rzeczy do wirtualnego koszyka celem 'zmniejszenia' kosztów przesyłki. 


Dodatkowo jeżeli jesteście zainteresowane to jedwab od Green Pharmacy jest teraz dostępny w Naturze za całe 6 zł. A deo do stóp, od którego mój M. jest uzależniony kosztuje 3,99 w Rossmannie. Okazje nie do przepuszczenia ;). 

pozdrawiam
.biemi

środa, 17 lipca 2013

Piasek po raz kolejny - Golden Rose nr 66

Z piaskami przepadłam na całego, były już nr 65 i nr 56 teraz przyszła kolej na nr 66, który zakupiłam w Cytrynowej bo stacjonarnie u mnie nie było jak.. 

Zachwyt jest taki sam jak przy poprzednich numerach. Bardzo łatwa aplikacja, ekspresowe wysychanie i trwałość, która cały czas mnie zaskakuje i nie wierze jak patrzę na paznokcie trzeciego czy czwartego dnia od aplikacji, że to tak dobrze nadal wygląda :) 

Kolor z numerem 66 to taka delikatna brzoskwinia, która w zależności od światła trochę inaczej się prezentuje. Niemniej jednak kolor rewelacyjnie komponuje się z nawet lekko opaloną skórą, jest wtedy taki 'oczodajny' :). Mimo, że to nie jest róż bardzo dobrze czuję się gdy go noszę. Nawet jak dłonie moje nie były muśnięte słońcem wszystko ładnie się komponowało i nie było efektu chorych dłoni.

Więcej o nim nie trzeba pisać wystarczy siedzieć i patrzeć i podziwiać bo mnie efekt cały czas zachwyca :) 






Przy tym kolorze utwierdziłam się w przekonaniu, że piaski 'czyste' bez brokatu są ładniejsze dają efekt czyściejszych dłoni. Mój apetyt na piaski nie maleje, cały czas chcę więcej i kto wie co na nowo wpadnie w moje ręce :). Jeszcze z nimi nie skończyłam :). 

Przy tych lakierach potwierdza się teoria, że mężczyźni są niereformowalni i nie lubią tego co nowe. Mojemu M. nie mieści się cały czas w głowie jak można malować paznokcie, które później wyglądają jak nie wyrównany tynk ... ;) 

pozdrawiam
.biemi

poniedziałek, 15 lipca 2013

Miraculum SOS dla skory z problemami KREM NORMALIZUJACY

W okolicach kwietnia niezastąpiona Angel wypuściła na światło dzienne bardzo pozytywną recenzję kremu marki, której kompletnie nie znałam ba nawet nie wiedziałam o jej istnieniu. Potem nastąpiła reakcja łańcuchowa - Angel rozpoczęła inicjatywę 'Made in Poland' mającą na celu poszukiwanie naszych rodzimych produktów w atrakcyjnie niskich cenach, które mogą nosa utrzeć tym, którzy na reklamę wydają krocie windując cenę nieadekwatnie do jakości. Pokrótce przedstawiłam to co spowodowało, że zaczęłam 'poszukiwać' produkty Miraculum. Wspomnę jeszcze o tym, że czytając iż produkty są dostępne 'od ręki' w naszych drogeriach to nie wierzyłam - jak poszłam i zobaczyłam na własne ślepia, że rossmann, natura mają je normalnie legalnie na półkach to zaniemówiłam - ot prosty wniosek przez to jak produkty są ułożone na półkach jesteśmy 'ogłupiani' i nasz umysł nie wychwytuje wszystkiego... 

Opinii o kremach marki Miraculum w sieci jak na lekarstwo, po w sumie nie długich rozmyślaniach stwierdziłam, że zdecyduję się na krem, który w swojej obietnicy od producenta ma nam znormalizować stan cery i 'ogarnąć' strefę T.

Technicznie dostajemy bardzo ładny i porządny szklany słoiczek w tekturowym opakowaniu. Konsystencja 'w sam raz' dobrze kremowa, nie lejąca się i niezbyt zbita, dzięki czemu aplikacja jest łatwa i przyjemna.  








Krem przeznaczony do stosowania na dzień, odpowiedni pod makijaż - ułatwiający pielęgnacje, ma nawilżać i matowić. 

+ konsystencja - aplikacja bardzo przyjemna 
+ szybko się wchłania
+ nie ściąga skóry
+ pozostawia uczucie wygładzenia
+ odpowiedni pod makijaż - nie powoduje szybszego schodzenia podkładu
+ przyjemny delikatny zapach
+ wydaje się być wydajny ja po stosowaniu go prawie 2mc nie zużyłam połowy opakowania
+ matuje - cera dłużej pozostaje zmatowiona
+ cena - za 50ml zapłacimy ok 22zł
+ dostępność - wbrew pozorom wszędzie możemy go wypatrywać - drogerie/supermarkety/on line

Na tym koniec pochwał. Produkt niby niepozorny, który dał mi nieźle popalić. Jego działanie mogę porównać do pielęgnacji włosów silikonami niby ładnie pięknie ale jak zmyjemy jest źle nieładnie i ogólnie kiszka. Początkowo byłam bardzo zadowolona z działania - odpowiednie nawilżenie(nie powalające ale ok), ułatwiał aplikację podkładu, który na kremie bardzo dobrze się trzymał. Z czasem jednak było co raz gorzej już po ok 2 tygodniach od moich początków z nim zaczęło pojawiać się co raz więcej nieładnych zaskórników - zrzuciłam winę wtedy na moje lenistwo i opuszczenie się w 'maseczkowaniu'. Wróciłam do odpowiedniego rytmu w pielęgnacji a tu zamiast lepiej robi się co raz gorzej. Odstawiłam krem na ok 3 tygodnie, 'podleczyłam' cerę i stwierdziłam, że jak jest ok to jeszcze raz dam mu szansę aby mieć pewność co do niego. W okresie kiedy stosowałam krem był on jedynym nowym produktem w pielęgnacji dlatego łatwiej było ocenić mi kto jest winowajcą.  Zaczęło się od zaskórników na nosie, potem przeniosło się wszystko na policzki/czoło. Pisząc krótko zapchał mnie niemiłosiernie. Nie wysuszył, nie podkreślił skórek ale zapchał tak, że już mija ponad 1,5 mc jak go nie stosuję a jeszcze cały czas się 'leczę' i próbuję nadać odpowiedni rytm mojej cerze. Jest już dobrze jednak nie bardzo dobrze. Produkt rozchwiał moją pielęgnacje tak, że z pewnym wyrzutem patrzę w jego kierunku. Tak jak do tej pory całe zło przypisywałam glicerynie w kremach tak teraz przypiszę całe zło silikonom, które mnie zwiodły ładnym wygładzeniem twarzy równocześnie włażąc gdzie się da. Krem ten spowodował podobne spustoszenie jak baza pod makijaż z Virtual - jednak wtedy bazę stosowałam doraźnie a tu na własne życzenie dolewałam oliwy do ognia przez ok 2 mc.

Podsumowując produkt nie zasłużył na miano Perły. Uważam, że nie sprawdzi się przy cerze problematycznej - może jedynie pogorszyć stan. Można go użyć doraźnie jako bazy pod makijaż jednak dłuższe stosowanie grozi zapchanie. Nie polecam niemniej jednak warto się przyjrzeć ofercie Miraculum ponieważ jest dość bogata i na pewno można znaleźć perłę dla siebie. Ja dzięki temu, że krem ten tak spustoszył moją twarz sięgnęłam w końcu po krem do samodzielnego ukręcenia. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;). 

a Wy sięgnęłyście już po kremy z Miraculum? 

pozdrawiam
.biemi

sobota, 13 lipca 2013

Zbedny? Niezbedny?

Dla mnie - obowiązkowy! o co chodzi wyjaśnię poniżej :). 

Jest 'wyjście' w sukience bez rękawów/bluzka na ramiączka, za oknem temperatura nie pozwalają na wyjście 'solo' w kiecce/bluzce, zakładasz żakiet/marynarkę/sweter czyt. okrycie wierzchnie i co wtedy dzieje się z Twoimi pachami? Bezpośrednio ocierają się o materiał rzeczy, której nie chcesz prać po każdym użyciu - można to z lekkim podciągnięciem porównać do noszenia spodni bez dolnej części bielizny :) - nawet stosując blokery skóra pod pachami zawsze wydziela jakąś ilość potu, który jest wchłaniany w materiał - nie będę się zagłębiać co się wtedy tam dzieje jednak można sobie wyobrazić, że nie jest wesoło gdy zakładamy wspomniane wyżej okrycie wierzchnie bez ówczesnego uprania i postępujemy podobnie. 
Można tego wszystkiego oczywiście uniknąć zakładając zawsze ubrania z rękawem, ale po co jeżeli są 'wkładki', które są higieniczne i zabezpieczają przed wsiąkaniem potu/nieprzyjemnych zapachów w materiał pozwalając na to aby rzeczy dłużej spełniały swoją świeżą funkcję :). 
Takiego 'cudaka' możemy obecnie dostać w Rossmannie.
Prezentuje się to następującą:






W opakowaniu z ok 15 zł otrzymujemy siedem par wkładek, gdzie każda z nich jest osobno zapakowana i zabezpieczona przed ewentualnym zniszczeniem. Montowanie tego cuda jest bardzo łatwe wystarczy przymierzyć do siebie rękaw, w którym miejscu dokładnie wypada stykanie się pachy z rękawem i najlepiej jak rzecz wisi na wieszaku 'zamontować' wkładki, które później sobie tam tkwią aż do samodzielnego ich usunięcia. 
Wkładki dobrze przyklejone nie wędrują jeżeli przyklejamy je na podszewkę dobrze aby przed dokładnym dociśnięciem wkładki wyrównać podszewkę dzięki czemu unikniemy dyskomfortu w  noszeniu okrycia. Po odklejeniu klej nie zostaje na ubraniu - jest to podobnie jak z klejem na wkładkach higienicznych tylko tu powierzchnia jest większa. 

Czy to jest gadżet? - wg mnie tak, czy zbędny? - oczywiście, że Nie! Moim zdaniem jest to pozycja obowiązkowa ;) Nie powoduje zmniejszenia działania antyperspirantów unikamy tzw. nietoperzy pod pachami i nieestetycznych plam, które straszą jak widmo w nocy. 
Jest to produkt tak fajnie pomyślany, że szok dla mnie to odkrycie - niby nic a daje tak dużo i pozwala na bardziej higieniczne 'noszenie się' :) Trzeba wypróbować aby wiedzieć jak jest z tym dobrze. 

A Wy uważacie to za rzecz zbędną czy niezbędną? 
pozdrawiam
.biemi

środa, 10 lipca 2013

Nawilzenie na ktore mozemy sobie pozwolic.

Ba, nawet musimy :). Balsam balsamowi nie równy, jest tego wszystkiego wszędzie na pęczki można wybierać przebierać, co rusz kupować coś nowego. Możemy wydać na balsam grosze lub jakieś bajońskie sumy, które czasem się w głowie nie mieszczą ;). Sama wiele na balsamy nie przeznaczam, jestem nie systematyczna skóra nie jest jakoś bardzo wymagająca więc do tego aspektu pielęgnacji podchodzę po macoszemu. Często mam problem ze zdenkowaniem takiegoż produktu bo używam i używam końca nie widać a on np. mi się już znudził. Jednak chyba trzeba trafić na ten jedyny aby do balsamowania podejść z większym entuzjazmem :). Pierwszy raz spotkałam się z tym, że mazidło do ciała mnie zachwyca i na całe szczęście jest to nie byle jaki produkt :) To co mnie zachwyciło to emulsja nawilżająca do pielęgnacji ciała z firmy Iwostin. 

Produkt zamknięty w średnio wygodnym opakowaniu - przy końcówce trzeba rozciąć aby ujrzeć sporą ilość produktu, która może starczyć spokojnie na 4-5 aplikacji przy czym jeżeli produkt jest rozcięty trzeba go bardzo szczelnie opakować bo szybko wysycha. Konsystencja średnio zwarta - łatwa w aplikacji. 




Różne balsamy używałam, różne oliwki i żaden produkt tak rewelacyjnie się nie wchłaniał przy okazji pozostawiając skórę miękką i bardzo dobrze nawilżoną. Pozytywne uczucie pozostawało na długi czas nie raz zdarzało się, że aplikowałam produkt wieczorem - rano skóra prosiła się o więcej. Używając tego balsamu zauważyłam poprawę kondycji mojej skóry, jak dotąd nie wierzyłam, że balsam może działać. Nie potrafię powiedzieć czy sprawdziłby się na mega suchej skórze, jednak śmiem twierdzić, że nie będzie rozczarowania. Używałam produktu w czasie przedwiośnia, kiedy skóra jest bardziej wrażliwa niż kiedykolwiek i jest zmęczona po zimie. Ten balsam nadał takiej gładkości i elastyczności. Dla mnie w tym przypadku niezaprzeczalną zaletą produktu jest brak zapachu. Pierwszy raz używałam bezzapachowej opcji do mazania ciała i stwierdzam, że nie ma nic lepszego jest tak neutralnie i czysto - dzięki temu jak jest intensywny zapach żelu pod prysznic to balsam ten lekko go utrwali nie mieszając zapachów. 

Przy użytkowaniu produktu minusów brak. Technicznie opakowanie nie do końca wygodne do zerowania. Pojemność 200 ml wystarczyła mi na nieco ponad miesiąc codziennego stosowania. Stosunek ceny do wydajności trochę średni - bo za tubę 200 ml zapłacimy ok 26-30zł. Jednak zestawienie ceny do działania - tu argumentów przeciw brak ponieważ warto. 

pozdrawiam
.biemi

czwartek, 4 lipca 2013

Sto lat :) mam 2 LATA !!!

Niektórzy obchodzą dziś swoją rocznicę ślubu, inni mają imieniny ukochanej Babci, jeszcze inni swoje święto niepodległości a ja natomiast mam drugie urodziny bloga :) Niezmiernie się cieszę, że cały czas jestem aktywna i nie porzuciłam tego zajęcia po chwili, tylko trwam i nie mam ochoty przestawać :). 



Serdecznie pozdrawiam tych co zaglądają, czytają i komentują! 
Dziękuję :). 

Po dwóch latach mam za sobą 277 postów, 305 obserwatorów i 63 340 wyświetleń - hip hip hurra :) 

poniedziałek, 1 lipca 2013

3. foto skrot - czerwiec

Początek miesiąca - podsumowaniem poprzedniego :) 
stop klatki z czerwca:


1. chmurkowy mani - to wcale nie jest takie proste ;)
2. korki korki korki 


3. w niebie jest pysznie
4. smak nie bardzo - ale opakowanie pierwsza klasa :) 


5. w BUWie to i szczoteczki mają - dla śpiochów ;)
6. moje miasto zaskakuje


7. jednym jest gorąco (złapane w drodze)
8. innym wiecznie zimno (psina rodziców) 


9. YT i ćwiczymy malowanie
10. już są i to już tuż tuż ;) 
pozdrawiam
.biemi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...