Z początkiem lata w blogosferze zawrzało. Na wieeelu urodowych blogach dziewczyny wręcz rozpływały się nad 'cudownością' kremu, od może jeszcze nie dla wszystkich znanej marki Sylveco. Czy uzasadnione były ochy i achy przekonałam się na własnej skórze. Potrzebowałam kremu, który nie wyrządzi mi krzywdy (na pewien czas porządnie zraziłam się do typowo drogeryjnych kremów), do minimum chciałam zredukować ryzyko zapchania i nieurodziwego wyglądu. Po opisach w których o pochwały nie było trudno sama sięgnęłam po Lekki krem nagietkowy i przeszłam do ataku. Nie chcąc kupować produktu on line udało się go zakupić stacjonarnie w sklepie zielarskim.
Za ok 30 zł (cena waha się w zależności od miejsca, w którym je zakupujemy) otrzymujemy 50 ml produktu, który wg producenta jest hipoalergiczny. Krem zamknięty jest w bardzo higienicznym do dozowania pojemniczku z pompką.
Skład plus słowo od producenta:
Woda, Olej z pestek winogron, Olej sojowy, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Masło karite (Shea), Stearynian glicerolu, Olej arganowy, Olej jojoba, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Alkohol benzylowy, Betulina, Witamina E, Ekstrakt z aloesu, Alantoina, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy, Ekstrakt z nagietka lekarskiego, Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, Lupeol, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy
Słowo od .biemi:
Krem jest rzeczywiście jak nazwa wskazuje lekki nawet można rzec ultralekki. Idealny na dzień i okres wiosenno/letni. Dobrze sprawdza się pod podkład. Bardzo szybko się wchłania. Konsystencja lekka co ułatwia wygodną aplikację i rozprowadzanie kremu. Nie pojawiły się niedoskonałości, moja cera bardzo się z nim polubiła bo nie robi 'kuku'. Zauważyłam, że pod czas jego stosowania w czasie około okresowym pojawiało się mniej nieprzyjaciół, a jak już były to się nie rozsiewały i szybciej wszystko wracało do normy. Skład jest bardzo przyjazny dla nas dlatego też dzięki temu moje zdanie ma pozytywny wydźwięk. Jestem z kremu na prawdę zadowolona sięgam po niego z chęcią. Jednak mam wrażenie, że mój zachwyt byłby większy gdybym sięgnęła po niego wcześniej jeszcze przed okresem włączone ogrzewania w mieszkaniach. Ponieważ niestety teraz dla mojej skóry jest on za lekki. Dlaczego? - zwykle mam jeden krem do twarzy, nie ma u mnie rozróżnienia na noc na dzień. Zawsze sięgając po nowy produkt liczę, że będzie wielozadaniowy na noc i na dzień. Możliwe, że to rozumowanie nie jest do końca właściwe jednak do tej pory udawało mi się to osiągnąć z różnym skutkiem. Z kremu nie zrezygnuję bo rewelacyjnie sprawdza się pod podkłady i dodatkowo nie obciąża cery na początku dnia. Po prostu muszę zmienić przyzwyczajenie i sięgnąć po coś 'cięższego' na noc aby cera była pięknie przygotowana na nowy dzień.
Technicznie po dwóch miesiącach codziennego użytkowania czuję, że jeszcze produktu zostało mi na kolejne dwa miesiące więc wydajność zadowalająca. Jedynym technicznym minusem może być dostępność. W moim mieście tylko w sklepie zielarskim go widziałam. On line nie ma problemu z zakupami ale wiadomo, że to zwykle wiąże się z przesyłką i dodatkowymi zakupami :)
Podsumowując produkt godny polecenia i sięgnięcia po niego. Jednak ja gdy zakończę opakowanie poczekam do wiosny po kolejną partię:). Na pewno nie jest to produkt dla każdego. U mnie było dobrze ponieważ moja cera jest mieszana z tendencją do wyprysków.
A Wy miałyście przyjemność stosować to mazidło?
Uważam, że szum wokół tego 'maleństwa' jest jak najbardziej uzasadniony.
pozdrawiam
.biemi