Wyzwanie podjęte - pozostaje mi jeszcze jeszcze 5 tygodni aby elegancko wyćwiczyć rękę. Fixator z Kryolanu zakupiony - czekam na przesyłkę, pozostaje mi jeszcze do zakupu baza pod cienie z artdeco jednak liczę na super 'okazję' :).
Choć ostatnio mało maluję stricte 'ślubnych prób' to staram się aby prawie za każdym razem na powiece lądowały więcej niż dwa kolory bo w inny sposób nie dojdę do zamierzonego celu. Blenduję ;) mieszam, łączę ścieram i na nowo blenduję próbuję jak mogę :).
Niestety mimo moich prób i efektu, który cieszy me oko jak przeglądam się w lustrze często gęsto kompletnie nie potrafię sfotografować - albo ja jestem lewus albo dziewczyny, które robię super zdjęcia makijażom mają jakieś nadprzyrodzone zdolności...Czasem po prostu ręce opadają jak oglądam efekty na komputerze - kolor zjedzony, brak głębi i lipa po całości.
Niemniej jednak czasem uda się, że uchwycony makijaż nie woła o pomstę do nieba - tak też jest tym razem dlatego zamieszczam.
Kolorystyka jak najbardziej na czasie - mogłabym się pokusić o porównanie do zachodu słońca niemniej jednak jedyne co ten makijaż z zachodem ma wspólnego to kolory ;). Na powiece mix cieni z inglota i kobo, brązowa kreska dzięki diamentowej kredce z avonu, a turkus zawdzięczamy kredce z essence :).
Mimo iż kolory nie wpadające w me gusta to oczy lubią się z nimi bardzo dobrze i paradoksalnie lubię się tak malować jest wtedy takie świeższe i ładniejsze spojrzenie.
Z naturą się nie dyskutuje i mimo wielkich chęci i uwielbienia do koloru różowego/niebieskiego/lila moja karnacja i kolor oczu się z tymi kolorami nie lubią ;).
Po dwóch tygodniach braku łączy w domowym zaciszu powracam do sieci ;)
pozdrawiam
.biemi