wtorek, 27 września 2011

pokolorowane usta po raz drugi

Dziś druga z moich zdobyczy z Oriflame Flirty Pink. Mimo, że szminka jest dużo delikatniejsza od poprzedniej, mniej ją lubię. 



Kolor w katalogu oczywiście różni się od rzeczywistości, właśnie to w niej mnie trochę rozczarowało. Trwałość dobra, nie wysusza ust, a nawet mogę stwierdzić, że ładnie je nawilża. Bucik na opakowaniu jest dla mnie powalający. Kolor zawiera w sobie małe drobinki niestety nie udało mi się tego ująć. Dla amatorek lekkich szminek szczerze polecam.




 dla porównania z jej poprzedniczką :)


Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa ;)


.biemi

piątek, 23 września 2011

pokolorowane usta, a co!

Produkt kupiony pod wpływem impulsu. Opakowanie mnie urzekło i musiałam ją mieć. Mowa o szmince (wg mnie błyszczyku w sztyfcie) z Oriflame. Zakupiłam ją ok 2mc temu w promocji za 9,90 :) teraz cena to ok 16zł. Posiadam dwie Flirty Pink i pokazywaną dziś Vibrant Peach. Nie mam w zwyczaju malować swoich ust, zazwyczaj wystarcza zwykła pomadka i do przodu, zwykle jak mam już nałożyć kolor to szybko o nim zapominam i po pierwsze nie uważam i szybko go 'zjadam' a po drugie zazwyczaj nie mam głowy do nanoszenia poprawek. Jednak jak już zakupiłam to trzeba używać. Kolor bardzo przypadł mi do gustu mimo, że na katalogowym papierze prezentował się nieco inaczej. Używam ją na co dzień, jak również na większe wyjście, u mnie sprawdza się idealnie. Nie potrzebuję lusterka aby ją nałożyć, ma lekką konsystencję jak dla mnie do złudzenia przypominającą konsystencję pomadek ochronnych. Bardzo ładnie się błyszczy. Kolor określiłabym a bardziej porównałabym do różowej pomarańczy. Trwałość hmm nie liczyłam jej w godzinach ale jak na tak lekki produkt jest zadowalająca, nie utlenia się na ustach za co duży plus. Produkt polecam. Drugi kolor przedstawię innym razem.  :)

Prezentacja :) 




Czyste usta i wszechobecne na mej twarzy piegusy: 


I szminka VERYME Vibrant Peach dopiero na zdjęciach widzę, że jej nadmiar zbiera się w załamaniach, jednak w rzeczywistości jest to niezauważalne:



;)



Jedynym minusem jaki zauważyłam jest to, że szminka jest miękka i łatwo ją złamać, przez co jej sztyft się przesuwa i brudzi dość obficie opakowanie. Jak również w momencie wysuwania trochę się obciera o ścianki.

.biemi

czwartek, 22 września 2011

ulala SESA wg .biemi

Jak tu się oprzeć wszechobecnym pozytywnym opiniom? Oczywiste, że się nie da. Produkt zakupiony głównie z myślą do zastosowania w mojej walce z wypadającymi włosami, cała pozostała dobroć była nieistotna. Zakupiony w sklepie internetowym Helfy za 25zł plus przesyłka. Wypadające włosy to moja zmora od grudnia ubiegłego roku i jak dotychczas jest to walka z wiatrakami. Z pomocą miała przyjść SESA, ale czy pomogła? O tym nieco niżej. 
Czy, któraś z nas nie chciałaby mieć tych nieskończenie pięknych długich lśniących włosów w prost z Bollywood? Jednak jesteśmy Europejkami i trzeba się pogodzić z rzeczywistością ;). 
O samym produkcie. Olej skomponowany wg ajuwerdyjskich receptur, stosowany przez kobiety dalekiego wschodu. Zamknięty jest w estetycznej i zgrabnej buteleczce, pudełko było już podniszczone jak go otrzymałam od listonosza. 





skład i instrukcja obsługi :)




Zapach przez niektórych określany jako śmierdzący. Przygotowałam się na cuchnącą substancję, jednak miło się rozczarowałam, jak poczułam dobrze mi znane zapachy. Jako miłośniczka indyjskiej kuchni, zapach bardzo mi się podobał i kompletnie nie przeszkadzał. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może odpowiadać. Jego konsystencja prezentuje się tak: 


 

A teraz o tym co olej zdziałał na mojej głowie. Olej stosowałam zgodnie z zaleceniami przez 2,5 mc 1, 2 lub 3 razy w tygodniu w miarę swoich możliwości organizacyjnych na przemiennie z olejem kokosowym. Pozostało mi jeszcze ok 1/4 opakowania. Główny cel STOP wypadającym włosom, czy osiągnięty? Zauważyłam zmniejszona ilość włosów na szczotce, jednak nie jest to znaczna różnica. Równolegle stosowałam Merz Special, sądziłam, że przy zdwojonej sile będę mieć bardziej zadowalające efekty. Nie zauważyłam, większej ilości 'baby hair'. Niestety stwierdzam,  że główny cel nie osiągnięty. Może to wynika ze specyfiki mojego organizmu. Jednak to jest jedyny minus zauważalny w użytkowaniu tego oleju. 
Teraz wspomnę o zaletach :) pięknie odżywił moje włosy, są dużo bardziej miękkie. Olej nie powoduje nadmiernego przetłuszczania się włosów, wręcz przeciwnie. Moje włosy należą do przetłuszczających się, Sesa powoduje mniejsze przetłuszczenie. Nawet delikatny szampon poradził sobie ze zmyciem. Po oleju, nie używałam bezpośrednio odżywki, ponieważ włosy były wystarczająco nawilżone. Ogólnie bardzo dobrze wpłyną na kondycję moich włosów. Polecam jako olej odżywczy. W moim przypadku nie było właściwości poprawiających porost/wypadanie włosów. Możliwe, że na efekty muszę jeszcze poczekać. Jestem zadowolona, bo przestałam już wierzyć w cuda ;). Warto zakupić i dać pozytywny zastrzyk swoim włosom. To się rozpisałam ;)

.biemi

wtorek, 20 września 2011

Jesiennie z oriental dream od Sensique

Patrząc na zapowiedzi tych cieni planowałam kupić inne zestawienie kolorystyczne. Jednak po odwiedzinach w Naturze skusiłam się na wariant Bamboo in autumn nr 133. Inne kolorki prezentują się równie ładnie, jednak już w tym momencie wiem, że jeden zestaw cieni w zupełności mi wystarczy, ale o tym nieco później ;) Zakupione w Naturze za 5/6zł. 


Opakowanie bardzo zwyczajne, plastikowe, nie powalające ;). Łatwo się otwiera, do cieni nie jest dołączony żaden aplikator, dla mnie to nie minus bo i tak aplikuję cienie palcami lub pędzlami :). 








Cienie prezentują się następująco :





Nie wiem czy trafiłam na felerne opakowanie czy fiolet w tych cieniach jest aż tak 'tępy', zaaplikowanie go na cokolwiek graniczyło z cudem. Dwa pozostałe kolory czyli zieleń i żółć są dobrze na pigmentowane i 'miękkie'. Jednak fiolet to jakiś koszmar, pędzlem to mogłam jedynie sobie ubrudzić powiekę ;) a palcem to trochę musiałam potrzeć aby cokolwiek pobrać. Jednak w sklepie jak sprawdzałam testery miał całkowicie inną konsystencję. Czy Wy też tak miałyście? Bo ja właśnie w  ten o to sposób zniechęciłam się do tych cieni. Wspomnę jeszcze do trwałości. Mimo nałożenia bazy na powieki, cienie częściowo znikają po ok 2h a zieleń zmieniła odcień na khaki co nie do końca było estetyczne.

 Poniżej przedstawiam makijaż wykonany tym zestawem, kreska wykonana fioletowym cieniem 'na mokro' (trochę go podrapałam żeby cokolwiek wydusić z niego), całość lekko rozświetliłam Inglotem 118



 








.biemi

masło z Biedronki :)

Dziś druga część o moich biedronkowych zdobyczach.Standardowo zakupiony w Biedronce w promocji za około 5,6zł. Miałam to szczęście, że miałam możliwość powąchania wszystkich maseł przed zakupem, jakaś dobra dusza każde z nich otworzyła ;). Dzięki temu wybrałam ten który najbardziej mi odpowiadał. W taki to właśnie sposób w moje ręce trafiła 'Afryka' i o niej kilka słów napiszę.




OD PRODUCENTA:


Opakowanie standardowe z odkręcaną pokrywą, jestem miłośniczką pompek, jednak w tym przypadku ta forma zamknięcia produktu dużo bardziej mi odpowiada. W zapachu wyczuwam wanilię, trochę cynamonu i imbiru, jest bardzo delikatny nie drażniący. Zapach nie ulatnia się w raz zaaplikowaniem produktu, nie potrafię ile godzin jest wyczuwalny ja jednak po użyciu wieczorem, jeszcze nad ranem wyczuwam lekki jego zapach. Konsystencja w moim mniemaniu jest w sam raz, od maseł oczekuję lekkiej aplikacji, nie mogą być twarde. 





Bardzo dobrze się wchłania. Sądzę, że z bardzo suchą skórą by sobie nie poradził jednak u mnie jest wystarczający. Skóra jest wystarczająco nawilżona, nie podrażnił, nie uczulił. Jestem bardzo zadowolona z zakupu, jednak smuci mnie fakt, że niedługo ich nie będzie i kiedy znowu sobie o nim przypomnę nie będę mogła do niego wrócić. Ja go polecam w 100%. 

.biemi

poniedziałek, 19 września 2011

o Biedronkowych zdobyczach

O Biedronkowych zdobyczach słów kilka. Jak ja to nie mówiłam, że ich nie kupie, że dam radę. A tu bęc i w mojej łazience zagościły dwa produkty tak bardzo zachwalane z tej serii. Uległam im dlatego że od ok 2/3 tyg są w promocji i kosztują ok 5,6zł. Zakupiłam masło Afryka i peeling mango. Dziś opiszę swoją opinię na temat peelingu. :)






OD PRODUCENTA:





Zaczynam od zalet produktu. Moim zdaniem produkt jest w wygodnym opakowaniu. Dzięki temu cały produkt aż do dna :) można zużyć. Byłam ciekawa zapachu, wiele opinii czytałam, że peelingi są zbyt 'chemiczne' w zapachu, dla mnie jednak zapach jest cudny, zwłaszcza że jestem zakochana w mango :). Zapach czujemy tylko podczas kąpieli, po wytarciu ręcznikiem znika. W sumie na tym kończą się moje plusy tegoż peelingu. 


 

 Negatywne jego oblicze jest następujące. Niewydajny, po 4/5 użyciach pół produktu nie ma. Jak dla mnie za mało drobinek peeling-ujących. Lubię jak peeling jest 'bogaty' w drobinki tej dla mnie jest w nie ubogi. Po wmasowaniu trudno było mi zmyć żel zawarty w produkcie, trochę musiałam się namachać aby całość produktu dobrze zmyć, o dziwo drobinki w moment znikały z powierzchni ciała jednak cała reszta bardzo dobrze się trzymała. Nie zauważyłam efektu nawilżenia, jednak na szczęście nie wysuszył. Dla mojej skóry pozostał neutralny. Mimo tego wszystkiego nie żałuję zakupu. Moja ciekawość została zaspokojona. Czy bym poleciła? Raczej tak, za taką cenę nie ma co żałować i warto próbować. Nie uczulił nie podrażnił a to najważniejsze:)  W najbliższym czasie napiszę słów kilka o 'afrykańskim' maśle. 

.biemi

środa, 14 września 2011

art de Lautrec 432

Jest to miłość od pierwszego nałożenia. Czytałam o lakierach tej firmy wiele dobrego. Nie byłam przekonana do drobinek znajdujących się w nim, jednak teraz już wiem, że są urzekające. Niestety tylko przy błysku lampy byłam w stanie mniej więcej oddać ich blask. Kolor jest delikatną maliną z nutą koloru koralowego drobinki są złoto - srebrne, niestety aparat troszeczkę przekłamał kolory, jednak nie jest najgorzej:) 
Bardzo łatwy do zaaplikowania, nie za gęsty ani zbyt rzadki lecz w sam raz, ciekawe jaki będzie po częstym użytkowaniu, ale to już czas pokaże. Co do trwałości to u mnie wytrzymał 4 dni z podkładem z nail teku,  o którym pisałam tu KLIK.



  






Zakupiłam go w małej drogerii za 7zł. Jak dla mnie małe cudo przez, które chwilowo zdradziłam swoje ulubione lakiery z Wibo :) Pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarze. 

.biemi

poniedziałek, 12 września 2011

Ava Krem karotenowy

Przedstawiam, krem karotenowy firmy Ava. Trafił w moje ręce całkiem przypadkowo, szukałam kremu matującego na dzień a zakupił o to ten :). Używam go od około 2mc i pewne zdanie już sobie o nim wyrobiłam. 



Od producenta: 



Krem prezentuje się następująco: 


Krem ma konsystencję bardzo lekką, aksamitną. Kolor lekko pomarańczowy, nie nadaje on jednak  żadnego koloru naszej skórze. Po nałożeniu staje się bezbarwny.

Plusy: 

+ nawilża
+ skóra nie klei się
+ lekko się rozprowadza
+ bardzo dobrze i szybko się wchłania
+ ładny delikatny zapach
+bardzo dobrze sprawdza się pod makijaż
+ nie przetłuszcza skóry
+ nie powoduje nadmiernego przetłuszczania się skóry

+/- wydajność, po 2mc nawet 1/3 nie zużyłam używając go codziennie na co dzień :) pół na pół ponieważ nie lubię produktów, które są aż za bardzo 'wydajne' bo przez to mam wyrzuty sumienia jak chcę kupić coś nowego ;)

Minusy 
- liczyłam na poprawę kolorytu skóry (jakoś tak się to łączy karoten i ładny koloryt) tak zapewnia nas producent jednak u mnie tego nie zauważyłam 

Więcej minusów nie dostrzegam, nie posiadam zmarszczek więc, ich wypełnienia również nie zaobserwowałam ;). Produkt godny polecenia. Cena ok 8/10zł. Ja swój zakupiłam w Rossmannie, produkty tej firmy są coraz lepiej dostępne, więc sądzę, że można ich szukać w innych miejscach. Już ktoś miał przyjemność go używać? Lub produktów tej firmy?
 
.biemi

poniedziałek, 5 września 2011

Oh So Special

Dziś pokazuję już bardzo pozytywnie osławioną paletkę Sleeka OSS. Jest to moja druga paleta tej firmy, pierwszą jest Storm, o której jeszcze nie miałam przyjemności pisać, ale na pewno nadejdzie na to czas:). To co mnie się w niej najbardziej podoba jest to, że posiada większość cieni matowych, 7 matów i tylko 5 pereł :) 

 
 
W tym 3 powtarzają się z paletki Storm, jednak jest to jedna z wad/zalet tych palet :) Trwałość z bazą jest zadowalająca, makijaż oka spokojnie wytrzymuje cały dzień bez żadnych poprawek. Uważam, że tak paleta jest idealna dla osoby takiej jak ja, która jest na początku swojej przygody makijaż-owej. Kolory są dość naturalne i idealne do wykonania codziennego makijażu i to co mi się w niej najbardziej podoba to dwa kolory Ribbon i Pamper, które są jednymi z bardziej modnych kolorów ostatniego czasu. Poniżej przedstawiam makijaż wykonany tą właśnie paletą.






 .biemi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...